09-02-2018, 07:47 AM
jeden z forumowych kolegow napisal mi na PM: cyt: "Przecież to nie Kopańczyk, ktoś robi sobie jaja...".
nie wiem ile w tym wszystkim prawdy, bo beczek nie widzialem i tej "whisky" nie probowalem, ale 100% te posty posty pisze Przemek Kopanczyk, ten od http://worldwhiskybase.com. 100%, bo kiedy zadalem w tym watku kilka pytan zadzwonil do mnie przez FB Messanger i rozmawialismy na ten temat.
Stuart Thomson spytany czemu Ardbegi destylowane do 1976 roku byly tak rewelacyjne odparl, ze wtedy jeszcze 100% slodu bylo produkowane na miejscu. na nastepne pytanie (czym sie roznilo takie slodowanie) jako kluczowy czynnik wymienil nie sposob slodowania, a krotki czas od kielkowania do fermentacji, co dalo ta niespotykana juz pozniej u Ardbega slodowosc.
BDW: tak wysoka dymnosc podobno oprocz "swiezosci" dawalo slabe przedmuchiwanie i oddzielanie "wedzonej luski" po torfowym suszeniu slodu (szla ona prawie w calosci do zacierania), bo "nie mieli odpowiedniego sprzetu".
rozwniez nie wiem ile w tym prawdy, ale troche Ardbegow probowalem i wole malutkiego sampla takiego starego (nawet mlodego, ale dawno butelkowanego) niz wielka flaszke wspolczesnego. teoretycznie rowniez nie widze tu sciemy, chociaz pewnie marketing gra pierwsze skrzypce i koloryzuje znaczenie tych procesow. napisalem "pewnie", bo nikt nie robil badan porownujacych identyczne beczki zalane identycznie robionym destylatem na bazie przywiezionego slodu z bebnow Port Ellen, a podlogi Ardbega z tego samego ziarna.
nie wiem ile w tym wszystkim prawdy, bo beczek nie widzialem i tej "whisky" nie probowalem, ale 100% te posty posty pisze Przemek Kopanczyk, ten od http://worldwhiskybase.com. 100%, bo kiedy zadalem w tym watku kilka pytan zadzwonil do mnie przez FB Messanger i rozmawialismy na ten temat.
konio23 napisał(a):...z czerwonych buraków i mam nadzieje iż takiego badziewia w moim doczesnym życiu nie będzie mi więcej dane doświadczyć.Przemkowi nie chodzilo o destylat z przefermentowanych burakow, a finishowanie whisky w beczce, w ktorej byl wczesniej sok z czerwonych burakow. nie mam pojecia jak to moze smakowac... natomiast destylaty z przefermentowanych burakow (cukrowych) sa bardzo popularne, sporo czeskich rumow tak robia, te bardzo stare sa calkiem pijalne, chociaz IMO na wszystko ponizej 5/10 szkoda watroby.
trzymajtusię i napisał(a):..Patryk van Zuidam użył młyńskich kamieni reklamując swoje produkty, że dzięki nim mają nieprzegrzane słody.pojecia nie mam o ile sie rozni temperatura srutowania slodu w metalu i na mlynskim kamieniu, teoretycznie powinno byc odwrotnie, bo metal lepiej odbiera/przewodzi cieplo niz kamien, ale moze masy mu brakuje... jedno jest pewne: im zimniej tym lepiej. jest pojecie "zwietrzaly slod", chociaz teoretycznie mozna go dlugo przechowywac, bo aromaty sa niejako zamkniete w srodku ziarna (oczywiscie te slodowe, a nie torfowo-dymne). natomiast w trakcie mielenia i po zmieleniu uciekaja one znacznie szybciej i temperatura ma na to ogromny wplyw. bardzo podobnie jest z kawa
Stuart Thomson spytany czemu Ardbegi destylowane do 1976 roku byly tak rewelacyjne odparl, ze wtedy jeszcze 100% slodu bylo produkowane na miejscu. na nastepne pytanie (czym sie roznilo takie slodowanie) jako kluczowy czynnik wymienil nie sposob slodowania, a krotki czas od kielkowania do fermentacji, co dalo ta niespotykana juz pozniej u Ardbega slodowosc.
BDW: tak wysoka dymnosc podobno oprocz "swiezosci" dawalo slabe przedmuchiwanie i oddzielanie "wedzonej luski" po torfowym suszeniu slodu (szla ona prawie w calosci do zacierania), bo "nie mieli odpowiedniego sprzetu".
rozwniez nie wiem ile w tym prawdy, ale troche Ardbegow probowalem i wole malutkiego sampla takiego starego (nawet mlodego, ale dawno butelkowanego) niz wielka flaszke wspolczesnego. teoretycznie rowniez nie widze tu sciemy, chociaz pewnie marketing gra pierwsze skrzypce i koloryzuje znaczenie tych procesow. napisalem "pewnie", bo nikt nie robil badan porownujacych identyczne beczki zalane identycznie robionym destylatem na bazie przywiezionego slodu z bebnow Port Ellen, a podlogi Ardbega z tego samego ziarna.
trzymajtusię i napisał(a):...co jest taką prawdą, jak to że miedzianych alembików używa się, bo miedź jest bakteriobójczajest. i grzybo i bakteriobojcza, ale oczywiscie masz racje, bo znaczenia to nie ma, kiedy cos sie gotuje godzinami w alkoholu. natomiast nie ma whisky bez miedzi (!). nie mam tu na mysli wylacznie neutralizacji zwiazkow siarki w destylacie, ale przede wszystkim udzial miedzi jako katalizatora przy utlenianiu wielu zwiazkow, oraz rozpadzie lignin drewna w czasie maturacji. w odroznieniu od legend Ardbega i Zuidama zostalo to potwierdzone laboratoryjnie.
życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską whisky