08-11-2013, 03:45 PM
Witam, nie wiem czy taki temat już był ale na pewno mieliście jakieś wpadki podczas robienia zakupów online.
A wiec ja miałem lekka wtopę podczas zakupu butelki Port Ellen ze sklepu Whisky Exchange. Zacznę od tego że sklep wydawał mi się porządny i pewnie taki jest ale w moim przypadku trochę się naciąłem. Złożyłem zamówienie, pobrano mi pieniążki i czekam. Po tygodniu czekam dalej i nic się nie dzieje w temacie. Dzwonię wiec a pan mi mówi że wysłali mi email z prośbą o potwierdzenie adresu zamieszkania ( żebym im przefaksował jakiś rachunek z adresem w celu weryfikacji bo nigdy nie zamawiałem u nich i chcą mieć pewność że butelka poleci tam gdzie powinna ), wiec myślę sobie o jaka porządna firma. Niestety kolejne kilka dni straciłem ale wreszcie dali zamówienie do realizacji. Po kolejnych kilku dniach do drzwi zapukał kurier bardzo się ucieszyłem dopóki nie otworzyłem paczki i od razu wiedziałem że coś jest nie tak. Patrzę na butelkę a raczej na etykietę i wydaje się jakaś dziwna. Pod jedną etykieta koloru niebieskiego była krzywo naklejona etykieta zielona hehehe. I w tym momencie myślałem że dostanę szału. myślę .... kur...... jakiś wałek!!!! ale chwila to porządny sklep i komu by się chciało tracić renomę na takiej butelce. Wiec dzwonie do sklepi i tłumaczę ze butelka wygląda na podrobiona i nawet jak jest orginalna to dwie rożne etykiety dziwnie wyglądają .
I się zaczyna walka z wiatrakami!!. Pani chciała zdjęcia żeby móc podjąć jakieś działania. Po kilku kolejnych dniach zdjęcia zostały przekazane do jakiegoś pana managiera, który z kolei przekazał te zdjęcia do producenta ( Provenance). I oni sobie tak przekazywali a ja czekałem. Dzwoniłem i dzwoniłem , prosiłem żeby przysłali kuriera bo nie chcę tej butelki i tak się stało. Pani zastawiała się jakimś dochodzeniem wewnętrzym, że niby muszą zrobić, ale co mnie to niby obchodzi!!
Ogólnie mnie olewali , pewnie dlatego że mój angielski nie jest perfektoo i tak to odczułem. Kiedy dzwoniłem po raz eeeenty to jedni odsyłali mnie do drugich a drudzy do trzecich.!!
Wreszcie poprosiłem o pomoc mojego managera , ( ciętego Irlandzkiego ) , który w pierwszej rozmowie zbeształ pracownika , który nie mógł wydusić z siebie słowa podczas tej niemiłej zapewne dla niego rozmowy. Powiedział tylko że pracuje do 18 tej, a o 19:30 dego samego dnia już dzwonił do mnie z przeprosinami i powiedział że właśnie przelewają pieniażki na moje konto.
I tak 29 dni po złożeniu zamówienia odzyskałem kaskę, ale minus koszty kuriera który odebrał butelkę.
Tak więc miałem przygodę z tym sklepem i troszkę się zraziłem. Chciałem mieć fajną butelkę do kolekcji ale chyba kupie jakaś butelkę jak fizycznie ja zobaczę w sklepie.
A więc zapraszam do przedstawienia w tym nowym wątku nieudanych zakupów, albo innych tego typu podobnych który was zniesmaczyły.
A wiec ja miałem lekka wtopę podczas zakupu butelki Port Ellen ze sklepu Whisky Exchange. Zacznę od tego że sklep wydawał mi się porządny i pewnie taki jest ale w moim przypadku trochę się naciąłem. Złożyłem zamówienie, pobrano mi pieniążki i czekam. Po tygodniu czekam dalej i nic się nie dzieje w temacie. Dzwonię wiec a pan mi mówi że wysłali mi email z prośbą o potwierdzenie adresu zamieszkania ( żebym im przefaksował jakiś rachunek z adresem w celu weryfikacji bo nigdy nie zamawiałem u nich i chcą mieć pewność że butelka poleci tam gdzie powinna ), wiec myślę sobie o jaka porządna firma. Niestety kolejne kilka dni straciłem ale wreszcie dali zamówienie do realizacji. Po kolejnych kilku dniach do drzwi zapukał kurier bardzo się ucieszyłem dopóki nie otworzyłem paczki i od razu wiedziałem że coś jest nie tak. Patrzę na butelkę a raczej na etykietę i wydaje się jakaś dziwna. Pod jedną etykieta koloru niebieskiego była krzywo naklejona etykieta zielona hehehe. I w tym momencie myślałem że dostanę szału. myślę .... kur...... jakiś wałek!!!! ale chwila to porządny sklep i komu by się chciało tracić renomę na takiej butelce. Wiec dzwonie do sklepi i tłumaczę ze butelka wygląda na podrobiona i nawet jak jest orginalna to dwie rożne etykiety dziwnie wyglądają .
I się zaczyna walka z wiatrakami!!. Pani chciała zdjęcia żeby móc podjąć jakieś działania. Po kilku kolejnych dniach zdjęcia zostały przekazane do jakiegoś pana managiera, który z kolei przekazał te zdjęcia do producenta ( Provenance). I oni sobie tak przekazywali a ja czekałem. Dzwoniłem i dzwoniłem , prosiłem żeby przysłali kuriera bo nie chcę tej butelki i tak się stało. Pani zastawiała się jakimś dochodzeniem wewnętrzym, że niby muszą zrobić, ale co mnie to niby obchodzi!!
Ogólnie mnie olewali , pewnie dlatego że mój angielski nie jest perfektoo i tak to odczułem. Kiedy dzwoniłem po raz eeeenty to jedni odsyłali mnie do drugich a drudzy do trzecich.!!
Wreszcie poprosiłem o pomoc mojego managera , ( ciętego Irlandzkiego ) , który w pierwszej rozmowie zbeształ pracownika , który nie mógł wydusić z siebie słowa podczas tej niemiłej zapewne dla niego rozmowy. Powiedział tylko że pracuje do 18 tej, a o 19:30 dego samego dnia już dzwonił do mnie z przeprosinami i powiedział że właśnie przelewają pieniażki na moje konto.
I tak 29 dni po złożeniu zamówienia odzyskałem kaskę, ale minus koszty kuriera który odebrał butelkę.
Tak więc miałem przygodę z tym sklepem i troszkę się zraziłem. Chciałem mieć fajną butelkę do kolekcji ale chyba kupie jakaś butelkę jak fizycznie ja zobaczę w sklepie.
A więc zapraszam do przedstawienia w tym nowym wątku nieudanych zakupów, albo innych tego typu podobnych który was zniesmaczyły.
"coco jambo i do przodu"