10-20-2016, 09:06 PM
Sampling odpalony niecałe 12 godzin temu, a już ponad 500ml zeszło. Kastrata. W niezłej cenie, starego, pewnie nawet niezłego, ale wciąż kastrata. Zresztą ja ostatnimi miesiącami na Glenfarclasie się co i rusz zawodzę. Pomijając samplowane tu 1961 i 1980, które były faktycznie fantastyczne, to żaden inny mnie z kapci nie wybił. Owszem, edycje Family Casks, CS, jak i nawet różne limitowane kastraty poniżej pewnego poziomu nie schodzą, ale z drugiej strony, zawsze pewien niedosyt pozostawał. Ostatnim rozdziałem tej historii jest ostatni WLW, gdzie po masterclassie, resztki Family Casków zostały przyniesione na stoisko, a pan Grant był tak uprzejmy, że podczas rozmowy pozwolił mi spróbować wszystkich pięciu. I co? I żaden nie okazał się płynnym złotem. 1995 był mało ciekawy; 86 i 89 były spoko, ale tylko tyle, takie uczciwe 5/10. 1979 z czwartego (!) napełnienia beczki i niestety to wychodziło. 1967 nawet smaczny, ale zdecydowanie nie licujący z legendą tej destylarni. Tak więc, gdybym zapłacił te bodaj 350zł za masterclass, samą whisky byłbym mocno zawiedziony. Jakiś czas temu samplowany rocznik 1966, wciąż oczekujący na zdegustowanie, wzbudza we mnie jeszcze pewne nadzieje. Tymczasem, wśród single caskowych Glendronachów, nie licząc roczników 2003 i młodszych, na żadną minę się jeszcze nie naciąłem.