Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Whisky do picia, chwalenia się czy modlenia?
#1
Na pewno zwróciliście uwagę na ostatnie dywagacje Rajmunda na temat whisky w Szkocji. No właśnie, a jak jest z nami? Jak sami traktujecie whisky?
Wiem, że są osoby, które lubią pić i tyle, na tym się kończy, ale zazwyczaj wtedy piją oni blendy. Czy może jest inaczej? Czy ludzie wchodzący w Świat whisky (szkockie SM) zawsze brną do degustowania i wyszukiwania swoich smaków? Czy istnieją poza Szkocją ludzie, którzy traktują SM jako dobry alkohol do picia, a nie do powąchania i spróbowania tylko po to, aby wiedzieć co tam czuje i to zapisać, a już nigdy więcej się tego nie napić? Bo po co, lepiej spróbować nowej, co z tego, że była smaczna.
Można by tak jeszcze długo, ale skrócę dywagacje i poczekam na wasze opinie Smile Jeszcze tylko napiszę jak ja traktuję whisky i na jakim poziomie.

W chwili obecnej jestem na etapie chyba "wszystkiego" jeśli można to tak ująć, bo ciekawi mnie odkrywanie nowych smaków i zapachów, ciekawi mnie każda nuta smakowa, to co czują moje kubki smakowe etc. Czyli lubię degustować, ale ... whisky samo w sobie jak alkohol do picia, a nie degustacji bardzo mi smakuje. Tak jak lubię truskawki, tak samo lubię whisky. Nie uważam też, że szkoda kasy ba butelki podstawek, bo można to wylewać do zlewu. Jeśli nie chcę odkrywać nowych zapachów i smaków, a wieczór jest przyjemny, to żonie otwieram wino, a ja sączę whisky (i w tym wypadku wolę napić się Caol Ila 12yo samej niż JD z colą - jak to by niektórzy powiedzieli, że jeśli nie chcesz degustować to napij się taniego blenda z colą, bo to nie ma różnicy). Można powiedzieć, ze whisky fascynuje mnie na każdej płaszczyźnie, począwszy od picia poprzez degustację, jak i teorie wytwarzania, historia oraz nawet inwestycje (ale to bardziej z innych względów niż samo whisky, bo generalnie lubię inwestować, a przy okazji whisky maniactwa, jest szansa na dywersyfikacje kapitału).
Odpowiedz
#2
Whisky można pić, chwalić się nim i modlić do niego Tongue

Moja ewolucja w temacie whisky rozwija się...tak myślę....często coś kupuję i wiadomo podnoszę sobie poprzeczkę ale mimo to ciągle siedzę w podstawkach bo mi po prostu niektóre smakują. Whisky traktuję na wieloraki sposób, jako do picia ale również jako do postawienia w barku żeby ładnie wyglądało...ot tak dla siebie Smile
Niestety wśród moich znajomych nie ma za wiele pasjonatów łych więc sam z tym się męczę...nawet na imprezach domowych nie poszaleje bo nieważne co bym postawił to zaraz jest pytanie czy mam zimną colę do tego Tongue

Whisky to pasaj która wciąga...niestety też sporo kosztuje...
Odpowiedz
#3
Ja mam podobnie. Jak mi coś smakuje to to pije Smile. Tylko ta podróż dopiero się zaczyna, więc muszę jeszcze dużo różnych smaków spróbować, aby odkryć swoje. Ale na obecnym etapie, jak mogę wydać 200 zł na butelkę podstawki, która mi smakuje, albo 200zł na 100ml jakiegoś wypasa, to wybieram to pierwsze.
Odpowiedz
#4
arecki napisał(a):Whisky można pić, chwalić się nim i modlić do niego Tongue
A to wiadomo Smile Whisky może też wyglądać.

arecki napisał(a):Whisky traktuję na wieloraki sposób, jako do picia ale również jako do postawienia w barku żeby ładnie wyglądało...ot tak dla siebie Smile
Tak to i ja mam. Ja w ogóle jestem chyba typem zbieracza Tongue No dobra, kolekcjonera to ładniej brzmi. Tak mam z książkami. Jak chce coś przeczytać to kupuję, a nie pożyczam. Biblioteczka to też fajna sprawa. I kiedyś w przyszłości, może się spełni, marzy mi się taki pokój w domu ze skórzanym fotelem, barkiem z whisky i biblioteczką żeby posiedzieć i w spokoju poczytać.

arecki napisał(a):Niestety wśród moich znajomych nie ma za wiele pasjonatów łych więc sam z tym się męczę...nawet na imprezach domowych nie poszaleje bo nieważne co bym postawił to zaraz jest pytanie czy mam zimną colę do tego Tongue
Tak to chyba dużo osób ma. Aczkolwiek mi udało się brata wkręcić trochę i czasami coś ma fajnego z tych tańszych. Czasami mu ja coś dokupię, wiec nie jest źle. Gorzej z resztą znajomych, bo dużo osób lubi łychę, ale oczywiście z czymś i to najlepiej JW. Część kobieca woli JD z sokiem jabłkowym.

arecki napisał(a):Whisky to pasaj która wciąga...niestety też sporo kosztuje...
Ja ostatnio robiłem przegląd swoich pasji, to każda kosztuje dużo. Każda moja, a i dochodzę do wniosku, że każda inna też. Nawet głupie spacerowanie, przecież można spacerować po Indiach Tongue

Tomek napisał(a):Ja mam podobnie. Jak mi coś smakuje to to pije Smile. Tylko ta podróż dopiero się zaczyna, więc muszę jeszcze dużo różnych smaków spróbować, aby odkryć swoje. Ale na obecnym etapie, jak mogę wydać 200 zł na butelkę podstawki, która mi smakuje, albo 200zł na 100ml jakiegoś wypasa, to wybieram to pierwsze.

Z czasem jest tak, że to co Ci smakowało kiedyś teraz smakuje mniej, bo odkryłeś lepsze. Nie zawsze się to sprawdza, ale dużo w tym prawdy jest. W każdym razie ten smak, nie zmienia się aż tak diametralnie, żeby przestała w ogóle smakować. W takim sensie, że to co kiedyś uważało się za dobre, teraz jest ohydne i nie do wypicia. Czuć, że jest gorsze niż lepsze już spróbowane rzeczy, ale nadal powinno smakować.
Odpowiedz
#5
Ja też lubię kolekcjonowanie. Lubie czytać i dowiadywać się różnych ciekawostek na temat danej destylarni lub konkretnej butelki. No i lubię pić- degustować. Dobrze, że powastało to forum, bo jak powiedzielibyśmy na BOW, że niektóre podstawki są dobre to by nas zjedli... Smile ale to pozostawiam bez komentarza... prawda jest taka, że niektóre są dobre a poza tym każdy ma inny gust i inne rzeczy mu smakują...
Odpowiedz
#6
u mnie whisky też nie jest niestety jedyną pasją ... ja nie chce barku ale całą ścianę sobie zrobię w półkach i tam będą stały moje buteleczki Big Grin mam już nawet projekt tego Tongue
Odpowiedz
#7
U mnie również whisky nie jest jedyną pasją, aczkolwiek jedyną, która tyle kosztuje Big Grin

Podobnież jestem na etapie podstawek (najczęściej w przedziale wiekowym, który w innym rozumieniu kwalifikowałby się do paragrafu). Jak na razie nie czuję potrzeby wydawania więcej niż powiedzmy 350zł za butelkę. Jakbym miał na whisky wydać 1000zł, to wolałbym zamiast jednej wypasionej, kupić sobie 4-5 butelek trochę mniej wypasionych.

Co do picia, chwalenia się i modlenia:
Pić owszem, bardzo chętnie i to jest główny powód, ciągnący mnie do tego hobby. Odkrywanie coraz to nowych smaków w whisky, którą piło się już kilka razy jest ciekawe. Smile Niemniej jednak gdy coś piję, to lubię wiedzieć co nieco o destylarni, która to wyprodukowała.
Co do chwalenia się to nawet nie mam przed kim, bo większość znajomych patrzy się jak na świra, gdy dowiadują się, że zamiast 10 butelek wódki wolę kupić 1 butelkę sm.
Często spotykam się też z ludźmi, którzy twierdzą, że taka whisky niczym się nie różni od Dżaka Danielsa, czy czegoś takiego; lecz zapytani czy kiedykolwiek spróbowali chociaż, to przecząco kręcą głowami, bądź najlepszym co pili był Glenfiddich 12 na lodzie w tumblerze. Wink
Niemniej jednak jest kilka osób, które dostrzegają tę różnicę i doceniają dobrą łychę.
Co do modlenia się: nie jest ze mną jeszcze aż tak źle Big Grin choć dla kogoś z boku wszystkie te rytuały z odpowiednim szkłem, doborem whisky, czytaniem o niej, pielęgnowaniem swojej wiedzy na jej temat i siedzeniem przez 30 minut z nosem w kieliszku mogą tak wyglądać.

Sendilkelm napisał(a):Z czasem jest tak, że to co Ci smakowało kiedyś teraz smakuje mniej, bo odkryłeś lepsze. Nie zawsze się to sprawdza, ale dużo w tym prawdy jest. W każdym razie ten smak, nie zmienia się aż tak diametralnie, żeby przestała w ogóle smakować. W takim sensie, że to co kiedyś uważało się za dobre, teraz jest ohydne i nie do wypicia. Czuć, że jest gorsze niż lepsze już spróbowane rzeczy, ale nadal powinno smakować.

U mnie zmienił się dość diametralnie w ciągu ostatnich 4-5 miesięcy. Wówczas byłem na etapie picia blendów z supermarketów i gdy kupiłem sobie Bushmillsa original, to stwierdziłem, że to jest to. Piłem go tak jak należy pić dobrą whisky (wówczas z koniakówek a.k.a. baloon glass), z odrobiną wody i bawiłem się w konesera :lol:
Pół flaszki opróżniłem, kiedy zacząłem się zagłębiać w świat single maltów. Wczoraj znów po niego sięgnąłem, tak dla przypomnienia sobie i niestety to już nie to samo Sad Owszem, znacznie lepszy od innych popularnych blendów, ale ma w sobie to, czego nie dostrzegałem wcześniej: trąci młodym destylatem zbożowym, jest płaski, a w finiszu dominuje alkohol. Niestety więc, pewnie pozostałe 300ml Bushmillsa skończy w niedługim czasie wymieszane z colą. Wink

arecki napisał(a):ja nie chce barku ale całą ścianę sobie zrobię w półkach i tam będą stały moje buteleczki mam już nawet projekt tego

zamontowałem sobie półeczki w ten weekend. Podświetlone nawet, więc wieczorem moje buteleczki wyglądają zajebiście Big Grin
Odpowiedz
#8
zapodaj jakiegoś pikczersa jak to wygląda Smile

u mnie cała ściana będzie z półek(coś ala regał)
Odpowiedz
#9
Ja mam 3, długościowo na 2 metry:
górna na likiery i wszystkie inne alkohole (pozostałość z mojej fascynacji koktajlami)
na środkowej blendy, burbony, rumy, koniaki
na dolnej single malt
ogólnie rzecz biorąc i nie chwaląc się, jest to dosyć solidny barek moim zdaniem, choć butelki z górnej półki przez ostatnie 2 miesiące właściwie tylko się kurzyły. Big Grin
Foto zapodam wieczorem, jak będzie oświetlone, bo lepszy efekt.
Odpowiedz
#10
ja jak zaczynałem to stwierdziłem, że zrobię sobie barek ale uniwersalny...na szczęście mi to przeszło. W między czasie zakupiłem trochę czystej, likiery, koniaki, rumy itp a żal to wylać Tongue najwyżęj na dole będą stały Tongue
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości