Zapach - słodkie, porterowe nuty brązowego cukru, palonego słodu podsycone delikatną wędzonką. Smak - ciężki, likierowy, umiarkowanie słodki, delikatnie nagazowany. Karmelowe nuty złamane kwaskowym akcentem octu balsamicznego grają z lukrecją, by potem ustąpić pola akcentom gumy, cygaretek i wędzonego mięsa. Finisz - tytoń, lekka "szynkowa" wędzonka, ziołowość. Słodko. Ocena - piwo złożone, zdecydowanie degustacyjne, bardzo ciekawe. Ścisła czołówka w mojej dotychczasowej historii piwnej. Dodatkowo bardzo eleganckie, wręcz pretensjonalnie luksusowe opakowanie jako wisienka na torcie, każą podchodzić do degustacji z nabożną czcią. Do wad, prócz ceny, zaliczyłbym pojemność butelki. 0,5L to dla mnie zdecydowanie za dużo - to piwo jest za ciężkie by go tyle bez zmęczenia wypić. Do podziału na dwie osoby byłoby idealnie. Choć z drugiej strony, buteleczka 0,33 w takim opakowaniu nie wyglądałaby zapewne tak efekciarsko.
Zapach - głębszy, nieco mineralny, odrobinę alkoholowy. W tle otwierają się powoli nuty kwaskowej sherry. Cytrusy, odrobina tytoniu, skóra. Smak - ostry, owocowy (owoce leśne), potem nieco gumowy, wielowarstwowy z suszonymi owocami. Pod koniec nuty opon, sosu sojowego, ziół i rodzynek. Finisz - osłodzona herbata, nalewka różana, mokre drewno. Ocena - 6/10 - dobry malt, choć obecna cena Glenfarclasów z serii Family Casks, zwłaszcza tych młodych odstrasza od ich zakupu.
Przy okazji wizyty w Brnie zawitałem do lokalu o zagadkowej nazwie "Bar ktery neexistuje". Położony w samym centrum urokliwej starówki lokal, oferuje szeroki przegląd alkoholi w ogóle. Ów bar jednak, w przeciwieństwie do okolicznych różnej maści pijalni i piwiarni, które napełnione były młodymi mężczyznami w stanie upojenia, skupiał głównie młode pary i turystów. Jeśli chodzi o wybór whisky, Bar ktery neexistuje może pochwalić się najlepszym chyba wyborem w Brnie. Do wyboru jest około setki maltów, a do tego wiele rumów, koniaków i innych. Większość jednak ludzi spędza tu czas pijąc kolorowe koktajle. Gorzej jest jeśli chodzi o zróżnicowanie jakościowe. Bar posiada chyba wszystkie obecne na rynku podstawki, kilka starszych OB, ale albo takich o niezbyt dobrej renomie (np. Glen Scotia), albo takie, które już wszyscy pili (Glendronach). Jest tu też bardzo podstawowa Japonia. Z ciekawszych rzeczy była tylko któraś wersja Octomore i poniższa whisky.
Na uwagę zasługują też ceny, bowiem niższych nie widziałem w żadnym barze. Do wyboru jest 2cl i 4cl, przy czym 2cl to dokładnie 50% ceny 4cl. I tak Ardbeg Uigeadail 20ml kosztowało w przeliczeniu około 9zł; Talisker 10 7zł itd... ja zdecydowałem się na single caskową Hanyu, której 20ml kosztuje 250CZK, czyli na obecne ceny ~35zł. Biorąc pod uwagę obecne ceny, stwierdziłem, że grzech będzie nie spróbować.
210 - Hanyu 2000 Chibidaru
Zapach -alkohol i aceton. W tle cynamon i likier ziolowy. Jednak zapach jest zdominowany głównie przez alkohol - nawet z dodatkiem wody. Smak - młoda, bardzo przyprawowa o niedużej głębi z delikatnym dymkiem. Finisz - słodki, z sherry, jeżynami, ziołami i czekoladą. Ocena - 3/10 - nie powiem, rozczarowująca whisky, choć dobrych Hanyu wypada zapewne szukać wśród starszych wypustów. Co przy dzisiejszych cenach jest właściwie niemożliwością. Rozczarowuje szczególnie zapach.
212 - Allt-a-bhainne 1992 Douglas Laing Old Particular
Zapach - właściwie nijaki. Trochę jabłek, trochę rodzynek, trochę alkoholu. Odrobinę warzywny i słony. Potem wchodzą landrynki. Smak - owocowy i wytrawny z białym pieprzem. Później słodszy, z kandyzowanymi jabłkami, karmelem, brzoskwiniami z puszki i rodzynkami. Finisz - suszone jabłka, tytoń. Ocena - 4/10
Zapach -perfumy, karmel, delikatnie alkoholowy, z jakimś dziwnym akcentem. Grzyby? Smak -karmel, trufle i czekolada z jednej strony, morskie powietrze, las iglasty i mineralność z drugiej. Nawet ciekawa. Finisz - przyjemnie kwaskowy. Herbata, wanilia, cytryny, pieprz. Ocena - 4/10
Zapach - intensywny, potężny, gryzący. Torf, spalone kable, stare, ubrudzone smarami skórzane krzesło, bardzo silne nuty szpitalne. Smak - wszystko to co znamy z klasycznego Laphroaig, tyle że do potęgi. Skórzana, zadymiona, torfowa. Co ciekawe, smak nie jest tak ostry, jak zapowiadał zapach. Finisz - pojawia się słodki element. Nutki karmelu skąpane w typowo laphroaigowym dymie. Ocena - 5/10
Zapach - trochę płaski, ale przyjemny, Pieczone jabłka, morska woda, nutka paliwa i torfu. Smak -delikatny, leciutko tylko dymny, z gruszkami, rodzynkami i bananem. Finisz - lekki dymek, a za nim wanilia, zielone jabłuszko i toffi. Ocena - 3/10 - takie podstawki to ja mogę pijać.
Pokłosie degustacji w Whiskeria Toilasor w Livigno. Whiskybase pokazuje, że liczba dostępnych tam butelek wynosi 1000+. Jest to wierutna bzdura, chyba, że policzymy je na sztuki, a nie na ilość dostępnych wersji. Tych jest około 200-300 w sklepie, plus około 150 do spróbowania w barze. Odejmując podstawki i nieciekawy chłam, oprócz butelek zaprezentowanych poniżej, był jeszcze opisany już wcześniej Laphroaig 1987, dosyć ciekawa, choć bez ochów i achów, kolekcja Bowmorów (będzie opisana), trzy Family Caski ze wczesnych lat 90 (z których jeden był u nas samplowany), kilka starszych OB i jedna Port Ellen, na którą jednak się nie zdecydowałem; wykastrowana i o niewiadomej renomie, za to za 24€ za małego drama (o ta: https://www.whiskybase.com/whisky/17288 ... n-1983-mcg ).
Na plus należy zaliczyć, oprócz w miarę jednak ciekawego wyboru butelek, ceny (szczególnie, jeśli bierze się duże dramy i dzieli na dwie osoby), oraz dobry dojazd darmowym autobusem z każdego miejsca miasteczka. Na minus, lokalizację obok kuchni (na szczęście, w czasie mojej wizyty restauracja świeciła pustkami), szczątkową znajomość angielskiego u obsługi, jak i fakt, że musiałem się upominać o płukanie miarki między dramami.
Jeszcze słówko o samym Livigno, bo jak część z Was zapewne wie, jest to strefa wolnocłowa. Co oznacza m.in. tańsze whisky. Jak jest w rzeczywistości? Jest taniej. Nawet dużo taniej. Jednak kto liczy na Brory na każdym rogu, czy Port Elleny za 200€, ten się srogo zawiedzie. Sklepy oferują głównie podstawki w litrowych butelkach, oraz specjalne NASy na strefy wolnocłowe. Cenowo wypada to prawie zawsze tak, że litrowa butelka tam kosztuje odrobinę mniej, niż 0,7 tu. Jednak najlepsze co można w ten sposób zakupić, to Uigeadail za 50€(0,7L), Abunadh za 40€, Octomore za 80€, czy Lagavulin DE za 70€. W tych nielicznych sklepach, w których można dostać coś rzadszego, sprzedawcy niestety wiedzą czym handlują i ile to jest warte. No i pamiętać należy, że wywieźć wolno tylko litr, a Szwajcarzy czasem sprawdzają zawartość bagaży.
216 - Springbank 21 RENEGADE
Zapach - miodowy, pieprzny, mineralny. Upalny, letni dzień na łące, fiołki, bez, chipsy paprykowe, nafta. Smak - pełny, słodki, tłusty. Miód, odrobina grappy, trochę ziół, kwiecistość. Potem zbożowy, z lekką nutą benzyny i herbatników. Wytrawny w końcówce. Finisz - płatki kukurydziane, białe winogrona, oloroso i wanilia. Ocena - 6/10 - szkoda, że rozcieńczana
Zapach - oho. Wiek. Stara skóra, mocna nuta leciwego rumu. Wanilia, suszone śliwki, słodka sherry (px), melasa. Po odstaniu świeższa, owocowa, z jeżynami, porzeczkami i pomarańczami. Smak - dość intensywna, perfumowana. Ponownie stara skóra, a do tego rodzynki i laska wanilii. Drewno, bardzo dużo drewna. I sherry. Mrok. Gęstość. Finisz - skórzany, delikatnie kwaskowy z waniliową nutą. Ocena - 7/10 - z początku zapowiadała się naprawdę wybitnie, jednak brakuje tej kropki nad i. Pewnie znowu, gdyby nie rozcieńczenie...
Zapach - alkohol, warzywa, proszek do prania. Sos sojowy, gałka muszkatołowa. W tle migdały, sól, nieco mięty i coś słodkiego. Smak - ostry, młody, słodkawy z truflami i czekoladą. Płaski. Nieco mydlin i marmolady pomarańczowej. Finisz - kompot śliwkowy, kremówka. Ocena - 4/10 - ta w sumie też niczego nie urwała. Wziąłem, bo była niezła cena, biorąc pod uwagę obecną.
Zapach - głęboki, kremowy, delikatnie kwaskowy. Woda morska, wodorosty, wanilia, delikatny torf i dym z ogniska, sztorm, benzyna. Później morele, chili, nutka czekolady, sól. Smak - głęboka, złożona, mocna. Zmienna. Nadspodziewanie dużo nutek od sherry. Później trochę dymu, rodzynki, dużo pieprzu i mocny akcent słony. Więcej sherry i więcej dymu niż w wersji '05. Finisz - dym, wanilia, pana cotta, biała czekolada. Ocena - 8/10 -ciekawsza niż wersja rok późniejsza, którą piłem niedawno. Wspaniała. Co ciekawe, tych butelek wyszło aż 21 tysięcy.
221 - Caol Ila 1983 High Spirits' Collection for Toilasor Livigno
Zapach - ciekawy. Rybny, głęboki, z naftą, wodorostami i podkładami kolejowymi. Słona, morska woda i budyń waniliowy. Smak - pojawia się pewna wielowymiarowość. Na pierwszym planie torf, w akompaniamencie waniliowej słodyczy, dalej ziołowa z nutką cytrusów. Finisz - tiramisu, karmel, trochę dymu, sherry. Ocena - 6/10 - Wypust specjalnie dla baru Toilasor. Tylko po cholerę oni to rozwadniali? Warto nadmienić, że z tej beczki wyszły jeszcze dwa inne wypusty: https://www.whiskybase.com/whisky/43342 ... a-1983-hsc oraz https://www.whiskybase.com/whisky/63796 ... a-1983-hsc
Zapach - czuć różnicę. Na plus. Trochę głębsza, z naftą. Pojawia się też odrobina torfu. Ponownie, aromat ma w sobie coś cytrynowego. Sos bbq, mentol, speck, alkohol. Smak - bardzo ostra i alkoholowa z początku. Wanilia, odrobina rumu, dymu, migdałów i spalin. Ale alkoholowość... potrzebna woda... płaski i wciąż ostry. Finisz - delikatnie dymna, waniliowa whisky. Ocena - 3/10 - zapach ciekawszy od 10yo, ale w smaku... alkoholowa masakra.
Zapach - moczary, błoto, medykamenty, mentol, końska derka, spalenizna. Smak - solidnie dymny, wręcz popiołowy. Ognisko, cygaro, żurawina, sól i bryza morska. Roztapiający się w upalny dzień asfalt. Skórzany fotel. Finisz - bimbrowy, bardzo dymny. Ocena - 5/10 -miłe zaskoczenie. Na pewno wyższy poziom od nowych wypustów: Auriverdes i Perpetuum.
Zapach - mentol, dym, mięta, smar i w sumie to tyle. Nawet przyjemny aromat. Po chwili dochodzą nuty sherry. Smak - intensywny. Dużo dymu, skóra, marmolada jeżynowa, słodkość od sherry. Finisz - czekolada, dżem truskawkowy, sezam, żurawina. Ocena - 4/10
Zapach - z początku mniej ciekawy od poprzedniego. Wraz z upływającymi minutami, ujawnia kolejne, coraz ciekawsze nuty. Z początku delikatny aromat ogniska, wanilii i lasu iglastego. W tle owoce leśne, kawa i opony. Rozpuszczalna herbata malinowa, Jagermaister. Smak - wielowarstwowy. Jagody, jeżyny, borówki, perfumy, poziomki, farba malarska. Maliny. Maliny. Maliny. Dżem malinowy, cukierki malinowe. Tak malinowej whisky w życiu nie piłem. Na drugim planie kakao, toffi i grejpfruty. Bardzo dziwna, ale bardzo fajna whisky. Finisz - delikatny dymek, popiół, maliny. Ocena - 6/10
Zapach - dym z czereśniami, ciastem drożdżowym i miętą. Smak - agresywna, młoda. Dużo sherry, trochę dymu, trochę czerwonych owoców, nieco kakaa. W tle znowu maliny. Finisz - popiołowy z akcentami waniliowo-malinowymi. Ocena - 5/10
Zapach - opony, biała czekolada, karmel, wosk, zioła. Smak - ostra, młoda, intensywna. Ziołowa, korzenna, gumowa z jeżynami i imbirem. Finisz - delikatne nuty sherry i wanilii. Ocena - 4/10 - w przeciwieństwie to młodszych batchy(piłem 44, 47 i 50), które idą bardziej w kierunku słodkich owoców, marmolad i czekolady, starszy batch okazał się bardziej wytrawno-ziołowy.
Zapach - przyjemnie winny i miodowy. Delikatny, kwiatowo-cukierkowy. Pojawia się też negatywna nuta w postaci morkej tektury. Smak - pieprzny, ziołowy, gorzkawy, lekko drewniany, koniakowy, słodki, z niewielkim wpływem beczek po sherry. Finisz - drewniana gorycz, miód, wanilia, cytryny. Ocena - 3/10
Zapach - karmel z alkoholem i zielonym jabłkiem. Smak - jabłkowo-miodowo-zbożowy, nikły. Finisz - krówki, brandy. Ocena - 2/10 - whisky w żadnym wypadku ani trochę nie ciekawa, mniej więcej na poziomie swojego następcy, The Original.
Zapach - w sumie niezbyt złożony. Pieprz, cynamon, stare książki, chlor. Później tytoń i wanilia, miód, goździki i jabłka w karmelu. Do tego rodzynki, kakao i nieco kwiatowości. Smak - ciepły, waniliowo-miodowy z nutami cyropu cukrowego. Potem drewniana gorycz, nutka kawy i cynamonu. Trawa cytrynowa, mleczna czekolada, guma balonowa. Finisz - palony cukier, brzoskwinie z puszki, chili, czekolada w proszku. Łagodny. Ocena - 5/10 - fajna, bardzo zbalansowana, ale przydałoby się trochę więcej mocy.
Zapach - suszone śliwki w czekoladzie, farba malarska, lody truskawkowe, drewno. Po pięciu minutach pojawiają się perfumy, aromat starego drewna w upalny dzień, fig, migdałów i orzechów laskowych. jeszcze później wchodzi nieco wyschnięta, gorzka czekolada, róże, herbatniki. Przy czym w każdej minucie, zapach jest bardzo subtelny i trzeba się nieźle wwąchać, by wyłapać niektóre nutki. Smak - drewniana, jeżynowa, maliny, potem jagody, strych, zmurszałe drewno, borówki, lukier, krówki. Wiśnie w czekoladzie, grejpfrut, Mimo, że jeśli chodzi o alkohol, to jest to minimalna dozwolona prawem zawartość, to smak jest cały czas zmienny i ciekawy, choć whisky (w przeciwieństwie do poprzedniej, która przy 46% była za ostra) sprawia wrażenie trochę zbyt wodnistej. Finisz - kompot śliwkowy, taniny, ptasie mleczko, wanilia, chili. Długi i powoli wygasający i w przeciwieństwie do poprzednich składowych, nawet intensywny. Ocena - 7/10
Zapach - syrop na kaszel, kurz, nutka acetonu i odrobina farby do malowania ścian. Delikatny aromat lasu świerkowego i macerowanych czereśni. Wiśniowe cukierki-ciągutki. Smak - gorzki, dość mocno drewniany, a przy tym taniniczny; trochę ziołowy, pod koniec słodkawy - coś jakby słodko-gorzki syrop na kaszel, oraz nuty herbaciane. Finisz - wata cukrowa, lemoniada, potem grejpfruty i karmel, a nawet nieco kawy. Chyba najciekawsza część tej whisky. Ocena - 4/10
Zapach - o, w końcu jest lepiej. Słodka, delikatna sherry. Brzoskwinie z puszki, liczi, mięta, budyń śmietankowy, marcepan, ciasto drożdżowe nasiąknięte alkoholem, świeca. Smak - kruche ciasta, prażony słonecznik, kwiaty, kompot różany. Później dochodzą elementy drewniane, skórzane i kwaskowe. Finisz - wanilia, czekolada, chili. Dość mocno piekący, ale w taki pikantny sposób, a nie alkoholowy. Ocena - 5/10
Zapach - sherry, nieco spirytusowy, trufle, zamsz, pasta do butów, piernik, spód od ciasta. Smak - brandy, destylat wiśniowy, nieco kakaa, kandyzowane pomarańcze, Dość ostry. Pod koniec kawa i wiśnie w gorzkiej czekoladzie. Finisz - wanilia, czerwone porzeczki, czekolada, oranżada, coca cola, tiramisu. Ocena - 5/10
Zapach - czekolada, mokre drewno, aromat cytrynowy, bakalie. Smak - kremowość toffi i cukierkowa owocowość mieszają się z nutami charakterystycznymi dla burbona - kwasku cytrynowego, nabłyszczacza do podłóg i sztucznej wanilii. Finisz - odrobinę drewniany, nieco waniliowo-karmelowy, niezbyt widowiskowy. Ocena - 4/10 - wartym odnotowania jest, że jest to specjalny bottling na 15 rocznicę wstąpienia Polski do NATO.
Zapach - głównie suszone owoce, trochę mokrego drewna, miodu i toffi, może jakieś pomarańcze i truskawki na drugim planie. Smak - słodkawy, z wanilią, rodzynkami, suszonymi daktylami i delikatną nutką czekolady. Finisz - krótki, karmelowy, nieco herbaciany. Ocena - 4/10 - w sumie nie ma tu jakichś większych wad, ale tez nie ma niczego, co by na dłużej przykuło moją uwagę.
Zapach - dosyć solidnie torfowy, z przyjemnym medyczno-ziołowym akcentem. Do tego karmel i spalone maślane ciasteczka. Smak - z początku ostry, pieprzny, gryzący - aż za bardzo. Potem trochę nut słodkawo-ziołowo-medycznych. No i porządnie popiołowy. Finisz - dym z ogniska i wanilia. Ocena - 3/10 - ciekawa podstawka, bez jakichś degustacyjnych meandrów. Główny zarzut - za ostra w smaku i to mimo rozcieńczenia.