03-11-2015, 09:53 PM
Mój pierwszy SM to prawdopodobnie Rosebank 15yo Bot.1980s
https://www.thewhiskyexchange.com/P-4360.aspx
Prawdopodobnie, dlatego, że nie pamiętam dokładnie nazwy i butelki ale pamiętam charakterystyczną 15tkę na etykiecie. Szperałem ostatnio w necie i nie znajduję innej podobnej, więc wychodzi na to, że to jest właśnie ta .
To było dawno temu, mój kolega (wtedy jeszcze przyjaciel) przyniósł ją na moje 18 urodziny. To był ewenement i niespotykany rarytas, w czasach kiedy cokolwiek dobrego można było dostać w Pewexach. Kolegi rodzina pochodziła z Niemiec, mieli więc dużo Deutsche Mark i bardzo dobrze zaopatrzony barek. Z tą flaszką przyniósł też koniak Napoleon. My jednak nie wiedzieliśmy, że whisky może być jakaś szczególna i że należy ją pić tak, a nie inaczej, więc wstyd przyznać, ale piliśmy to tak jak pijało się wszystko inne - czyli w kieliszku i zapijane oranżadą.
Po tej 18tce pamiętam, i nie tylko ja zresztą, niesamowity ból głowy następnego ranka i ten wstręt do "wynalazków" w postaci whisky, brandy itp.
Później, okazyjnie jakieś Jack Daniels z colą, Johny Walker... Nie było tego dużo przez jakiś okres a jeśli już to rozcieńczane colą.
Kilka lat temu jak wylądowałem w Szkocji, zacząłem sam kupować rózne butelki w sklepach, czysto do picia. nie odróżniałem tych z irlandii od tych szkockich ,o blendach i single maltach nie wspominając. Nie wiedziałem jak pić, z czego itd. Często miałem gości, których raczyłem "whisky" i zamiast cieszyć się trunkiem, męczyliśmy się pijąc na siłe bez popicia np: jakiegoś Johny Walkera albo Chivas Regal 12yo
Zacząłem grzebać trochę w necie, znalazłem jakieś informacje o szkockiej, irlandzkiej i japońskiej whisky, o blendach i SMach.
Kupowałem więc whisky z netu i popijałem już nie te z Tesco czy Asdy
Najbardziej urzeka mnie różnorodność smaków wśród whisky, co daje wręcz nieograniczone możliwości przeżywania radosnej przygody z trunkiem.
Po drodze okazało się, że whisky to niezła inwestycja, więc przygoda zaczęła wydawać się jeszcze bardziej porywająca.
Degustuję więc od około dwóch lat, i w miarę możliwości kolekcjonuję. Nie mam jakiś stałych, określonych, ulubionych whisky. Jak rozmawiam czasem ze znajomymi Szkotami, to dziw mnie bierze jak ktoś od powiedzmy 15 lat pije codziennie tę samą whisky i nie myśli nawet próbowac innych.
Lubię w miarę możliwości powracać do danej butelki, dlatego, że sampel niestety nie jest w stanie dostarczyć zawsze pełnego obrazu o danym wypuście.
Tak miałem np: przy Ardbegu Auriverdesie, kiedy otworzylem butelkę i w przeciągu kilku dni wypiłem całą, z każdym dniem zakochując się w niej coraz bardziej
Na dzień dzisiejszy mam kilka whisky, które utkwiły mi w pamięci:
Cardhu 12yo (w sumie 15yo również)- totalnie mi nie podeszły, kojarzą mi się z benzyną. Za jakiś czas podejdę do nich jeszcze raz żeby odrzegnać ten uraz do nich
Tomatin Cu Bocan - najbardziej chyba pozytywne zaskoczenie wśród whisky - bardzo podszedł mi jej smak, zapach itd. A po cenie spodziewałem się raczej czegoś naprawdę na poziomie benzyny.
Auriverdes wspomniany powyżej, po prostu mnie niósł
Benriach SC 1998/2013 56.1% vol, samplowany przez malthead'a na tym forum - porwał mnie gdzieś daleko...
Generalnie, wszystkie whisky są dla mnie wyjątkowe pod tym względem, że na każdą mogę mieć ochotę. Każda z osobna jest porywająca w inny sposób...
Ślinka pociekła, musiałem sobie polać
https://www.thewhiskyexchange.com/P-4360.aspx
Prawdopodobnie, dlatego, że nie pamiętam dokładnie nazwy i butelki ale pamiętam charakterystyczną 15tkę na etykiecie. Szperałem ostatnio w necie i nie znajduję innej podobnej, więc wychodzi na to, że to jest właśnie ta .
To było dawno temu, mój kolega (wtedy jeszcze przyjaciel) przyniósł ją na moje 18 urodziny. To był ewenement i niespotykany rarytas, w czasach kiedy cokolwiek dobrego można było dostać w Pewexach. Kolegi rodzina pochodziła z Niemiec, mieli więc dużo Deutsche Mark i bardzo dobrze zaopatrzony barek. Z tą flaszką przyniósł też koniak Napoleon. My jednak nie wiedzieliśmy, że whisky może być jakaś szczególna i że należy ją pić tak, a nie inaczej, więc wstyd przyznać, ale piliśmy to tak jak pijało się wszystko inne - czyli w kieliszku i zapijane oranżadą.
Po tej 18tce pamiętam, i nie tylko ja zresztą, niesamowity ból głowy następnego ranka i ten wstręt do "wynalazków" w postaci whisky, brandy itp.
Później, okazyjnie jakieś Jack Daniels z colą, Johny Walker... Nie było tego dużo przez jakiś okres a jeśli już to rozcieńczane colą.
Kilka lat temu jak wylądowałem w Szkocji, zacząłem sam kupować rózne butelki w sklepach, czysto do picia. nie odróżniałem tych z irlandii od tych szkockich ,o blendach i single maltach nie wspominając. Nie wiedziałem jak pić, z czego itd. Często miałem gości, których raczyłem "whisky" i zamiast cieszyć się trunkiem, męczyliśmy się pijąc na siłe bez popicia np: jakiegoś Johny Walkera albo Chivas Regal 12yo
Zacząłem grzebać trochę w necie, znalazłem jakieś informacje o szkockiej, irlandzkiej i japońskiej whisky, o blendach i SMach.
Kupowałem więc whisky z netu i popijałem już nie te z Tesco czy Asdy
Najbardziej urzeka mnie różnorodność smaków wśród whisky, co daje wręcz nieograniczone możliwości przeżywania radosnej przygody z trunkiem.
Po drodze okazało się, że whisky to niezła inwestycja, więc przygoda zaczęła wydawać się jeszcze bardziej porywająca.
Degustuję więc od około dwóch lat, i w miarę możliwości kolekcjonuję. Nie mam jakiś stałych, określonych, ulubionych whisky. Jak rozmawiam czasem ze znajomymi Szkotami, to dziw mnie bierze jak ktoś od powiedzmy 15 lat pije codziennie tę samą whisky i nie myśli nawet próbowac innych.
Lubię w miarę możliwości powracać do danej butelki, dlatego, że sampel niestety nie jest w stanie dostarczyć zawsze pełnego obrazu o danym wypuście.
Tak miałem np: przy Ardbegu Auriverdesie, kiedy otworzylem butelkę i w przeciągu kilku dni wypiłem całą, z każdym dniem zakochując się w niej coraz bardziej
Na dzień dzisiejszy mam kilka whisky, które utkwiły mi w pamięci:
Cardhu 12yo (w sumie 15yo również)- totalnie mi nie podeszły, kojarzą mi się z benzyną. Za jakiś czas podejdę do nich jeszcze raz żeby odrzegnać ten uraz do nich
Tomatin Cu Bocan - najbardziej chyba pozytywne zaskoczenie wśród whisky - bardzo podszedł mi jej smak, zapach itd. A po cenie spodziewałem się raczej czegoś naprawdę na poziomie benzyny.
Auriverdes wspomniany powyżej, po prostu mnie niósł
Benriach SC 1998/2013 56.1% vol, samplowany przez malthead'a na tym forum - porwał mnie gdzieś daleko...
Generalnie, wszystkie whisky są dla mnie wyjątkowe pod tym względem, że na każdą mogę mieć ochotę. Każda z osobna jest porywająca w inny sposób...
Ślinka pociekła, musiałem sobie polać
Nie ma złej whisky. Jest tylko dobra whisky i lepsza whisky.