Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"The single malt that started it all..."
#11
Mój pierwszy SM to prawdopodobnie Rosebank 15yo Bot.1980s
https://www.thewhiskyexchange.com/P-4360.aspx
Prawdopodobnie, dlatego, że nie pamiętam dokładnie nazwy i butelki ale pamiętam charakterystyczną 15tkę na etykiecie. Szperałem ostatnio w necie i nie znajduję innej podobnej, więc wychodzi na to, że to jest właśnie ta Smile .
To było dawno temu, mój kolega (wtedy jeszcze przyjaciel) przyniósł ją na moje 18 urodziny. To był ewenement i niespotykany rarytas, w czasach kiedy cokolwiek dobrego można było dostać w Pewexach. Kolegi rodzina pochodziła z Niemiec, mieli więc dużo Deutsche Mark i bardzo dobrze zaopatrzony barek. Z tą flaszką przyniósł też koniak Napoleon. My jednak nie wiedzieliśmy, że whisky może być jakaś szczególna i że należy ją pić tak, a nie inaczej, więc wstyd przyznać, ale piliśmy to tak jak pijało się wszystko inne - czyli w kieliszku i zapijane oranżadą.
Po tej 18tce pamiętam, i nie tylko ja zresztą, niesamowity ból głowy następnego ranka i ten wstręt do "wynalazków" w postaci whisky, brandy itp.

Później, okazyjnie jakieś Jack Daniels z colą, Johny Walker... Nie było tego dużo przez jakiś okres a jeśli już to rozcieńczane colą.
Kilka lat temu jak wylądowałem w Szkocji, zacząłem sam kupować rózne butelki w sklepach, czysto do picia. nie odróżniałem tych z irlandii od tych szkockich ,o blendach i single maltach nie wspominając. Nie wiedziałem jak pić, z czego itd. Często miałem gości, których raczyłem "whisky" i zamiast cieszyć się trunkiem, męczyliśmy się pijąc na siłe bez popicia np: jakiegoś Johny Walkera albo Chivas Regal 12yo Smile
Zacząłem grzebać trochę w necie, znalazłem jakieś informacje o szkockiej, irlandzkiej i japońskiej whisky, o blendach i SMach.
Kupowałem więc whisky z netu i popijałem już nie te z Tesco czy Asdy Smile
Najbardziej urzeka mnie różnorodność smaków wśród whisky, co daje wręcz nieograniczone możliwości przeżywania radosnej przygody z trunkiem.
Po drodze okazało się, że whisky to niezła inwestycja, więc przygoda zaczęła wydawać się jeszcze bardziej porywająca.

Degustuję więc od około dwóch lat, i w miarę możliwości kolekcjonuję. Nie mam jakiś stałych, określonych, ulubionych whisky. Jak rozmawiam czasem ze znajomymi Szkotami, to dziw mnie bierze jak ktoś od powiedzmy 15 lat pije codziennie tę samą whisky i nie myśli nawet próbowac innych.
Lubię w miarę możliwości powracać do danej butelki, dlatego, że sampel niestety nie jest w stanie dostarczyć zawsze pełnego obrazu o danym wypuście.
Tak miałem np: przy Ardbegu Auriverdesie, kiedy otworzylem butelkę i w przeciągu kilku dni wypiłem całą, z każdym dniem zakochując się w niej coraz bardziej Smile

Na dzień dzisiejszy mam kilka whisky, które utkwiły mi w pamięci:
Cardhu 12yo (w sumie 15yo również)- totalnie mi nie podeszły, kojarzą mi się z benzyną. Za jakiś czas podejdę do nich jeszcze raz żeby odrzegnać ten uraz do nich Smile
Tomatin Cu Bocan - najbardziej chyba pozytywne zaskoczenie wśród whisky - bardzo podszedł mi jej smak, zapach itd. A po cenie spodziewałem się raczej czegoś naprawdę na poziomie benzyny.
Auriverdes wspomniany powyżej, po prostu mnie niósł Smile
Benriach SC 1998/2013 56.1% vol, samplowany przez malthead'a na tym forum - porwał mnie gdzieś daleko...

Generalnie, wszystkie whisky są dla mnie wyjątkowe pod tym względem, że na każdą mogę mieć ochotę. Każda z osobna jest porywająca w inny sposób...

Ślinka pociekła, musiałem sobie polać Wink
Nie ma złej whisky. Jest tylko dobra whisky i lepsza whisky.
Odpowiedz
#12
Historie z SM zacząłem bardzo niepewnie, lecz im więcej czytałem treści z tego forum tym bardziej nabierałem odwagi. Pierwszy SM był to Glenfiddich 12yo, wypróbowałem go dzięki K@milowi za co serdecznie dziękuje za wprowadzanie do tego świata Smile.

Moje aktualne TOP 3 whisky to:
GlenDronach Cask Strenght Batch 3
Caol Ila Moch
Bowmore Enigma 12 yo
<!-- w --><a class="postlink" href="http://www.whiffofwhisky.pl">www.whiffofwhisky.pl</a><!-- w -->
Odpowiedz
#13
U mnie pierwszy SM to był Arran 10yo i przyznam szczerze, że kupiłem go dla dołączonym dwóch glencairnów bo strasznie mi się podobały.
Przedtem oczywiście piłęm blendy z colą - w sumie do dzisiaj to robię jak jest jakieś większe picie. SM traktuje raczej degustacyjnie i w małych ilościach. Mam wrażenie, że przy takiej intensywności aromatów przeholowanie może być dotkliwe dla użytkownika.
Piłęm zazwyczaj Famous Grouse, Grantsa, Teachersa i Balentyne. Moja wiedza była taka, że są to rozwodnione SM, ale czułem jakiś respekt, aby spróbować SM. Jak chciałem coś lepszego to kupowałem blendy premium i w sumie mam ich jakieś 20 sztuk w kolekcji ( w tej chwili w osobnej szafie - arystokracja wypoczywa w drugiej :-)
I długi czas bałem się próbować SM , bo myślałem w taki sposob:
"Lubie herbatę, ale czy tak naprawdę chciałbym pić esencje ?
Nawiasem mówiąc ten Arran mnie nie przekonał i później przekonał mnie duet Glenlivet/Glenfiddich. I do dzisiaj mam sympatie do tych marek, pomimo że są inne lepsze...
Odpowiedz
#14
a to i ja coś napiszę Smile

Przygoda z whisky zaczęła się od picia wódki Smile Spotykaliśmy się ze znajomymi regularnie :lol: w celach dyskusyjno alkoholowych i padł pomysł by od czasu do czasu zastąpić wódkę czymś lepszym. Walker, Balentyna, Grants. Napój bogów! Z lodem albo z colą wchodziło jak złoto. Nie miałem wtedy świadomości co to jest single malt. Młody i głupi nie interesowałem się tym specjalnie.

Jakiś czas później założyłem działalność z kolegą i po paru miesiącach świętowaliśmy pierwsze większe zlecenie. Padło na jeszcze wtedy obecnego na rynku Green Labela. 200ml butelka wyszła dość szybko ale zaskoczenie "jakie to dobre" zostało. Zerknąłem w sieci co i jak i okazało się, że to blend z wyższej półki ale do SM daleko. Temat ucichł, dalej sączyłem tanie blendy.

Pierwszy SM został mi przywieziony przez żonę, która została wysłana do Szwecji na szkolenie. Wracając kupiła na lotnisku Balblair 97 w pięknej pękatej butelce z tłoczeniem. Byłem zachwycony i samą butelką i płynem w środku. Lekka, kwiatowa whisky namieszała mi w głowie. Zacząłem od czasu do czasu kupować coś co było w zasięgu finansowym. Glen Grant, Ardbeg Ten, Kilbeggan. Żona znów !!! zrobiła prezent w międzyczasie: Glenfiddich 18yo i tak się zaczęło. Ardbeg w tym towarzystwie zaskoczył mnie najbardziej i mega zasmakował. Potem Lagavulin w małej 200ml butelce zrobił mega wrażenie. Zacząłem czytać i grzebać w sieci i postanowiłem wejść kiedyś w temat głębiej ale nie było ku temu okazji.

Na poważnie zaczęło się w październiku 2014. Na urodziny żona (znowu ONA! Smile) zorganizowała mi degustację w Domu Whisky w Jastrzębiej Górze. Wspomniała im wcześniej, że lubię Islay i przygotowali degustację troszkę w tym klimacie - ostrzejsze lub charakterystyczne smaki.
Posmakowałem: Glenmorangie Signet, Glenfiddich 21 letni Carribean Rum Cask, Ardbeg Auriverdes, Jura Mountain Of The Sound, Octomore 6.1.
I wiecie co? OSZALAŁEM Smile zaczęło się czytanie, szukanie informacji na forach (tak tu trafiłem) i obserwowanie sklepów i cen. Tak się wkręciłem, że mam już małą kolekcję, całą szafę sampli, kilkanaście otwartych butelek a także plany zakupowe na przyszłość.

Po latach "wchodzenia" w świat SM pozostał sentyment do JW Green więc mam go w kolekcji i choć nie jest to whisky najwyższych lotów to darzę go sympatią bo można powiedzieć, że to on wszystko zaczął. Szukam też okazji by nabyć Balblaira 1997 bo to w sumie pierwszy SM i chciałbym go mieć na półce (mam inne ale to nie to samo :lol: )

... a wszystkiemu winna jest żona :lol:
Odpowiedz
#15
Fuus napisał(a):Historie z SM zacząłem bardzo niepewnie, lecz im więcej czytałem treści z tego forum tym bardziej nabierałem odwagi. Pierwszy SM był to Glenfiddich 12yo, wypróbowałem go dzięki K@milowi za co serdecznie dziękuje za wprowadzanie do tego świata Smile.

Moje aktualne TOP 3 whisky to:
GlenDronach Cask Strenght Batch 3
Caol Ila Moch
Bowmore Enigma 12 yo

Wink na zdrowie.
Odpowiedz
#16
Moja przygoda zaczęła się standardowo od blendów z kolą i lodem Smile
Raz na urodziny dostałem butelkę Gentlemen Jacka i to były początki początków - postanowiłem spróbować czystej whisk(e)y z lodem i o dziwo smakowało to o wiele lepiej, niż zwykły jack daniels. Jakiś rok temu popijając dalej głównie zwykłego jacka z kolą (gentleman szybko się skończył ;p)spróbowałem u znajomego Glenfiddicha 18YO i to był chyba ten moment, kiedy stwierdziłem, że dobra whisky nie jest zła Smile jest wręcz wyśmienita Big Grin
Od tamtego czasu spróbowałem kilkanaście różnych gatunków, zarówno SM, jak i blendów i zakochałem się w tym smaku, aromacie i kolorze.

Dżentelmena do dziś pijam od czasu do czasu, tak samo, jak Glenfiddicha 18Yo (choć butelka się powoli kończy). Ostatnio dostałem Johnnie Walkera Collection Packa i powiem, że blendy też potrafią być smakowite, szczególnie Blue Label.

W sumie na dobra sprawę dopiero zaczynam przygodę z SM... mam nadzieję, że przygodę na całe życie ;p
Odpowiedz
#17
Ja popijałem same blendy, aż pewnego jesiennego dnia zauważyłem na półce w sklepie Singletona 12. Po powrocie poczytałem co to za whisky i o co chodzi z tym single malt. Następnie znowu spacer do sklepu i wróciłem z pełną butlą do domu Smile Widokiem korka byłem bardzo zdziwiony Confusedhock: Tą butelkę darzę wielką sympatią od tamtego dnia i każdemu polecam na poczaątek.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości