Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"The single malt that started it all..."
#6
mamak11 napisał(a):przedwczoraj po raz pierwszy degustowałem SM-y. Bushmill 10y, Dalmore 12y, Jura Superstition i Caol Ila 12y. Wrażenia rosły w podobnej kolejności.

Idziesz w dobrym kierunku Smile

Mój pierwszy SM, to był Dalwhinnie. Nie był przypadkowym wyborem, a selekcją po przeczytaniu mnóstwa artykułów na temat whisky, a w szczególności informacji dla początkujących.
Generalnie zaczęło się tak. Pamiętaj, że dostałem na urodziny Tullamore Dew. Pomyślałem sobie, o coś innego niż JW, JD etc. Pomyślałem, że spróbuję się przemóc do wypicia bez mieszania tego. I jak przeszło, to zasięgnąłem informacji, dopiero wtedy, na temat jak się pije, jak się produkuje, dlaczego każda jest inna itd. Wtedy natrafiłem właśnie na podział, co było głównym bodźcem, do zgłębiania wiedzy i próbowania. Wydaje mi się, że dopóki ktoś nie wie, w jaki sposób się produkuje i z czego, to dla niego każda whisky będzie tylko whisky. Im głębiej w informacje na temat tego, że blend jest mieszaniną singli i rozkładania tego dalej na czynniki pierwsze (o ile można tak napisać) podążając przez Singla kończąc na casku, tym człowiek bardziej się wciąga, rozumie i smakuje. Przychodzi taki moment, że po dojściu do caska, okazuje się, że można dalej rozkładać to na czynniki pierwsze, a mianowicie na poszczególne nuty Smile I tka dalej i tak dalej.

I tego Dalwhinnie, podstawkę piłem jako pierwszego SM, do tego kupionego przeze mnie (całą butelkę) a wraz z nim miniaturkę Glenmorangie Original. To było z około 5 lat temu Smile
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości