12-05-2017, 11:02 AM
o, coś się dzieje na forum
Wypowiem się z perspektywy osoby samplującej...
- nie oczekuję nic od "samplingu". Dla mnie wystarczające jest to, że mogę butelkę kupić, otworzyć, spróbować. Nie stać mnie na zakup tak wielu i tak drogich butelek więc sampling to jedyna opcja by napić się droższych i ciekawszych whisky.
- ceny ustalam z zaokrągleniem w górę. Nie ma więc z tego zysku bo zakup folii, taśmy, tuszu do drukarki (wiecie jakie etykiety robię), naklejek pożera te dołożone grosze. Ktoś się może przyczepić, że mimo wszystko cena jest wyższa odrobinę ale trochę tak jest w Polsce, że wszyscy wszystkim na łapy patrzą. Nikt nie pamięta o wysyłkach, ubezpieczeniach, przewalutowaniu złodziejskim, opłatach za kartę kredytową, dodatkowych transportach itp. Podsumowując: dokładam tylko tyle by po podsumowaniu wszystkich kosztów nie wyjść na minus.
- nie ustalałbym żadnych reguł. Niech każdy samplujący robi wszystko po swojemu. Wystarczy, że całe nasze życie to ograniczenia i przepisy a z każdym rokiem jest coraz gorzej. Więcej luzu ale i rozsądku. Co więcej, przegięcia będą same eliminować bezsensowne posunięcia - przykład Ardbega MOS, gdzie zainteresowanych brak. Nie pasuje cena to nie bierz udziału. Nie chcę tu bronić samplującego ale może jest to rzeczywiście efekt fatalnego zakupu. Mnie zdarzało się "pozbywać" samplingiem butelek kupionych po gównianej cenie, samplując je w koszcie zakupu a nie w cenie za jaką wyszły bo niby czemu mam dokładać?
i na koniec: nie mam nic przeciwko by samplujący zarabiał na samplingu. Nawet jeśli ktoś kupił flaszkę parę lat temu za 100 euro a teraz warta jest załóżmy 500. Jak znajdą się chętni to czemu nie. Sam wziąłbym udział w takim samplingu jeśli butelka by mnie interesowała a finanse pozwoliły.
Wypowiem się z perspektywy osoby samplującej...
- nie oczekuję nic od "samplingu". Dla mnie wystarczające jest to, że mogę butelkę kupić, otworzyć, spróbować. Nie stać mnie na zakup tak wielu i tak drogich butelek więc sampling to jedyna opcja by napić się droższych i ciekawszych whisky.
- ceny ustalam z zaokrągleniem w górę. Nie ma więc z tego zysku bo zakup folii, taśmy, tuszu do drukarki (wiecie jakie etykiety robię), naklejek pożera te dołożone grosze. Ktoś się może przyczepić, że mimo wszystko cena jest wyższa odrobinę ale trochę tak jest w Polsce, że wszyscy wszystkim na łapy patrzą. Nikt nie pamięta o wysyłkach, ubezpieczeniach, przewalutowaniu złodziejskim, opłatach za kartę kredytową, dodatkowych transportach itp. Podsumowując: dokładam tylko tyle by po podsumowaniu wszystkich kosztów nie wyjść na minus.
- nie ustalałbym żadnych reguł. Niech każdy samplujący robi wszystko po swojemu. Wystarczy, że całe nasze życie to ograniczenia i przepisy a z każdym rokiem jest coraz gorzej. Więcej luzu ale i rozsądku. Co więcej, przegięcia będą same eliminować bezsensowne posunięcia - przykład Ardbega MOS, gdzie zainteresowanych brak. Nie pasuje cena to nie bierz udziału. Nie chcę tu bronić samplującego ale może jest to rzeczywiście efekt fatalnego zakupu. Mnie zdarzało się "pozbywać" samplingiem butelek kupionych po gównianej cenie, samplując je w koszcie zakupu a nie w cenie za jaką wyszły bo niby czemu mam dokładać?
i na koniec: nie mam nic przeciwko by samplujący zarabiał na samplingu. Nawet jeśli ktoś kupił flaszkę parę lat temu za 100 euro a teraz warta jest załóżmy 500. Jak znajdą się chętni to czemu nie. Sam wziąłbym udział w takim samplingu jeśli butelka by mnie interesowała a finanse pozwoliły.