06-05-2016, 10:49 PM
Wczoraj nawiedziłem festiwal pod tytułem Whisky Days, kolejny z wyrastających ostatnio w różnych miejscach kraju jak grzyby po deszczu imprez tematycznych, poświęconych szkockiej whisky. Ten konkretny dumnie reklamuje się jako "największe targi whisky w Polsce". Ok.
Miejscem imprezy była Villa intrata, uroczy pałacyk z początku XX wieku, położony przy pałacu Jana III Sobieskiego. Koszt wstępu w sumie standardowy jak na takie imprezy - 70zł. Lista whisky dostępnych do spróbowania w cenie była wcześniej opublikowana przez organizatora i zawierała, wyłączając blendy, około 25 pozycji, głównie najprostszych banałów. Zachęcał jednak napis, jakoby dostępnych miało być ponad 500 różnych single maltów. Lwia część oczywiście za kupony. Do tego zaplanowano kilka mało ciekawych masterclassów.
Jeszcze trochę o miejscu: lokalizacja bardzo ładna, zwłaszcza że wyłączając 15 minutowe oberwanie chmury, pogoda dopisała. Oprócz samego pałacyku, do dyspozycji był namiot, w którym zlokalizowano większość stoisk, oraz wystarczających rozmiarów trawnik, na którym postawiono leżaki, pufy i ławki. Do tego niewielka scena, na której całkiem przyjemnie grała jakaś kapela. Całość tworzyła bardzo schludne, kameralne wrażenie. Niestety na krańcu warszawskiego świata, więc czekała mnie ponad godzinna przeprawa komunikacją, żeby tam dotrzeć. Ponadto, czerwcowy weekend i strategiczna lokalizacja obok warszawskiego "Lemingradu" sprawiły, że frekwencja dopisała całkiem nieźle. Inna sprawa, że gros osób które przyszły, o whisky miała pojęcie oględnie mówiąc niewielkie, za to bardzo chętnie nastawiała kieliszki po "darmowe". Efektem było to, że już koło 16 niektórzy mieli trudności z utrzymaniem się w pionie. W ogóle odniosłem wrażenie, że pewna część przyszła dla podkreślenia swojego statusu, "bo dobro łyski lejo". Ot, koncertu posłuchać, najeść się, zapalić cygaro i nażłopać.
Na wejściu dostawało się kolejny standard - kieliszek z Krosna. Spersonalizowany logiem tego konkretnego wydarzenia, więc za to plus. Nie ma się tu do czego przyczepić, bo szkło spełniało swą rolę. Dodatkowo, smycz i "uprząż" na kieliszek, które pozwalały spokojnie powiesić go sobie na szyi, gdzie wisiał w pozycji pionowej, co nie do końca wyszło na festiwalu M&P sprzed kilku tygodni, gdzie kieliszki dyndały sobie w którą tylko stronę chciały.
Przechodząc już do meritum: głównym obszarem single maltowym był namiot o powierzchni około 60m2, gdzie stłoczono właściwie wszystkie stoiska, poza Diageo i burbonami od Jim Beama, które wystawiły swoje własne pawilony na świeżym powietrzu. Pokrótce i po kolei - w namiocie na samym wejściu, w strategicznej lokalizacji, rozstawiono olbrzymie stoisko z szampanami. Szampanów było 6, wszystkie na kupony. Dalej, Glenmorangie. Do spróbowania w cenie biletu trzy banały, za kupony najnowsza Millsean, 18yo, 25yo i Signet. U Ardbega jeszcze nudniej. 10yo, Uigeadail, Corryvreckan i Dark Cove. Przy czym tylko 10yo w cenie biletu. Przy obydwu markach, cała para poszła w wyszukane, interesujące stoiska, sztuczne żyrafy, ciężkie łańcuchy, zdjęcia fal, fikuśne wykończenia itp. Jedziemy dalej. M&P. Kilka kastratów od Loch lomond, John Paul i Glen Scotia. Ani jednego Glendronacha, Kilchomana, czy Springbanka. Na plus, że większość pozycji dostępna w cenie biletu. Przy stoisku Whisky&Wine place, dostępne były chyba wszystkie butelki, które normalnie stoją sobie w tym sklepie w kąciku degustacyjnym. Było kilka ciekawszych rzeczy (m.in. kilka Flora&Fauna), ale niestety odniosłem wrażenie, że w połowie ich butelek zostały już tylko zwietrzałe splutki, pozostałości po sklepowych degustacjach. Z perełek Dailuaine 34, Tomatin 30 i Caledonian 40 (co ciekawe o 50zł tańszy, niż na stoisku Diageo). Podobnie bogatą ofertę miał Pinot - duża selekcja Arranów, Balblair, Bruichladdichów, trochę blendów i rumów. Butelek dużo, ale chyba ani jednej prawdziwie unikatowej (najciekawsze co dostrzegłem, to nowy Black Art i jakiś nowy Octomore), z kolei nawet największe banały trzeba było nabywać za kupony. Największe oblężenie przeżywało stoisko Diageo. Do spróbowania około 6-8 butelek, kilkanaście podstawek za dodatkowe 1-2 kupony i kilka naprawdę ciekawych butelek. Były nawet tegoroczne Brora i Port Ellen (ich ceny to oddzielna kwestia). Nie bardzo rozumiem jednak polityki, jaka stała za wycenieniem dramów niektórych rzeczy. Caol Ila 30yo za 50zł. Ok, pełna butelka kosztuje około 500€. Tymczasem, Clynelish Select Reserve (500€), Dalwhinnie 25(350€) i Pittyvaich 25(250€) zostały wycenione na 100zł za drama. Dlaczego? Nie wiem.
Do tego stoisko z kraftową czekoladą, z kraftową kawą i dwa stoiska z cygarami, przez które niestety festiwal przestał być festiwalem whisky w pełnym tego słowa znaczeniu. Panowie goście tak zasmrodzili powietrze, że jakakolwiek degustacja stawała się bardzo trudna. Co gorsza, ludzie chodzili z tymi cygarami dosłownie wszędzie, włazili do namiotu z whisky, do pałacyku... W dodatku ktoś stwierdził, że zapach whisky i grilla na pewno będą ze sobą bardzo dobrze współgrać, więc i takie stoisko zawitało na imprezie. Co prawda w pewnej odległości od reszty wystawców, ale i tak przy podmuchu wiatru czuć było jedzeniem. A wystarczyło wydzielić chociaż jedno pomieszczenie degustacyjne, gdzie jasno i klarownie napisać: Tu nie palimy cygar. Tu nie wcinamy karkóweczki. Od razu byłoby lepiej. Zabrakło mi też jakichś lepszych stolików z normalnymi krzesłami, gdzie można by sporządzić notatki z degustowanych trunków. Tak, trzeba to było robić na kolanie.
Kolejną rzeczą do skrytykowania są masterclassy. Weźmy przykładowo Ardbeg-Glenmorangie. W menu: Original, Lasanta, Signet, Milsean, 10yo, Dark Cove. Cena - 150zł. Trzy na sześć prezentowanych whisky są dostępne w cenie biletu. Pozostałe trzy kosztują po 10-20zł za drama. Reszta masterclassów wyglądała podobnie. Ten czynnik do zdecydowanej poprawy.
Pochwalić muszę za to szczodre lanie "na wynos" przez większość wystawców. W związku z niemożliwością poważniejszej degustacji przez wszechobecny dym cygarowy, postanowiłem, że ciekawsze rzeczy wezmę do domu, a na miejscu skupię się na przeglądzie obecnych podstawek. Panowie na stoiskach, a nawet szefowie tychże bez mrugnięcia okiem nalewali pełne 50ml, a nawet 55 (aż pod korek) za cenę 20ml. W ten sposób można się było zaopatrzyć np we wspomnianą Caol Ilę 30 za 50zł, Taliskera 30yo i 25yo za 30zł każdy, Glenmorangie Signeta za 20zł, a Quarter Century 25yo za 45zł. Brora była chyba za 200, a PE za 250.
Podsumowując, Whisky Days to impreza, która chyba nie bardzo umiała się określić. Z jednej strony nie było tak zupełnie podstawowo, ba, pojawiło się nawet kilka wypasów, z drugiej, odniosłem wrażenie, że to nie do końca ja byłem targetem. Nie żebym miał jakieś wielkie oczekiwania przed tym weekendem, ale na przyszły rok jest sporo rzeczy do dopracowania - jeśli jednak idziemy w whisky i degustację, to wywalić, albo wydzielić jeden, bardzo odległy róg ogrodu na cygara i mięso z grilla, szampany także wykopać na ubocze, zadbać o ciekawsze masterclassy, może dodać jeszcze kilka ciekawych butelek. Jeśli z kolei stawiamy na przaśny, grillowo-whiskowy weekend, to nie mam zastrzeżeń, tylko po co reklamować się jako "najwięksi w Polsce", najlepsze targi itd. Nie powiem, gdy odrzuciłem fakt, że idę na degustację, bawiłem się nawet nieźle.
Tak więc już nie przedłużając (w ogóle ciekawe, czy ktoś doczytał do tego momentu), zaopatrzywszy się w ciekawsze rzeczy na wynos, wilanowskie tortury czas zacząć:
279 - Singleton of Dufftown Spey Cascade
Zapach - miód, kwiaty, nawet przyjemny.
Smak - tłustawy, miodowy. Pusty, lecz nie odrzucający.
Finisz - płatki kukurydziane, miód, pieprz.
Ocena - 2/10
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/58420/spey-cascade
280 - Singleton of Dufftown Sunray
Zapach - pomarańcze, karmel, tektura.
Smak - słodkawy, miodowy i płaski z nutami wanilii i burbona.
Finisz - rozgrzewający, miodowy.
Ocena - 2/10
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/53641/sunray
281 - Singleton of Dufftown Tailfire
Zapach - słodycz karmelu, zboże i w sumie tyle.
Smak - landrynkowy i ostry, nijaki.
Finisz - pikantny, zbożowy i mało ciekawy
Ocena - 2/10
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/54596/tailfire
282 - Dalmore 15
Zapach - trociny, mokry papier, delikatne perfumy.
Smak - płaski, nieciekawy, o smaku ścierki i mokrego drewna
Finisz - trochę wanilii, pieprz, alkohol.
Ocena - 2/10 - mam wrażenie, że co kolejna whisky to gorsza.
Wiek - 15
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/36789/15-year-old
283 - Talisker Skye
Zapach - delikatnie morski i torfowy, karmelowy z nutką tektury.
Smak - czuć nawet coś fajnego, ale znowu - pod spodem płaska i jałowa. Trochę słony, lekko torfowy, słodki malt.
Finisz - pieprz, sztuczny aromat waniliowy.
Ocena - 3/10 - o tym, jak złe są opisywane whisky niech świadczy fakt, że NASowy Talisker jak na razie wygrywa.
Wiek - NAS
Alkohol - 45,8%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/64105/skye
284 - Bunnahabhain 12
Zapach - o, jak na 12 letnią podstawkę to nawet niezły. Maślane ciasteczka, odrobina czekolady, chyba nawet delikatne nuty sherry.
Smak - płaski, ale bez złych nut. Kremowy, rumowy, lekkie sherry.
Finisz - cynamon, zboże, kakao.
Ocena - 3/10 - i Bunna12 wysuwa się na prowadzenie w tym groteskowym wyścigu.
Wiek - 12
Alkohol - 46,3%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/77779/12-year-old
285 - Deanston Virgin Oak
Zapach - obrzydliwie tekturowy, jałowy, sztucznie karmelowy.
Smak - mokra szmata, ohydny bimber, wilgotna płyta wiórowa, pustka.
Finisz - delikatnie słodki, na szczęście prawie nieistniejący.
Ocena - 1/10 - gdzie jest pojemnik na zlewki?
Wiek - NAS
Alkohol - 46,3%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/20331/virgin-oak
286 - Glenmorangie Lasanta
Zapach - landrynkowy, nieco owocowy, słodki, nawet znośny.
Smak - odrobinę sherrowy, miodowy, cukierki pomarańczowe. Nie są to szczyty degustacyjne, ale przez gardło przechodzi.
Finisz - pieczone jabłka, kwaskowe owoce.
Ocena - 3/10
Wiek - 12
Alkohol - 43%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/56807/lasanta
287 - Glenmorangie Quinta Ruban
Zapach - przyjemnie owocowy, słodki i delikatny. Prosty.
Smak - owocowo-zbożowy, cukierkowy, nieco ciekawszy od poprzednika.
Finisz - średniej długości, z wanilią, bitą śmietaną.
Ocena - 3/10
Wiek - 12
Alkohol - 43%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/56808/quinta-ruban
288 - Jura Origin
Zapach - jałowy, z delikatną nutą perfumowanego torfu i karmelu.
Smak - słony, tekturowy, odrzucający.
Finisz - karmelowy, kartonowo-torfowy.
Ocena - 2/10
Wiek - 10
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/44884/10-year-old
289 - Inchmurrin 12
Zapach - rodzynki, zielone jabłka, brzoskwinie.
Smak - ponownie jabłka i rodzynki, ale też nutka benzyny i kwiatowość, które powodują, że nawet da się to degustować. Nie jest też tak płaska jak większość z powyższych.
Finisz - jabłka, perfumy, rodzynki.
Ocena - 3/10 - szczerze mówiąc, myślałem, że będzie o wiele gorzej.
Wiek - 12
Alkohol - 46%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/72657/12-year-old
290 - Glen Scotia Double Cask
Zapach - coś się dzieje. Dużo owoców, przypraw, kwiatków. Ponownie paliwo, trochę drewna,
Smak - tłusty, trochę alkoholowy. Rodzynki, morele, cukierki.
Finisz - bardzo słodki - cukier biały i bita śmietana.
Ocena - 3/10 - no więc jak na razie prowadzą whisky z dwóch destylarni, co do których nie miałem dużych oczekiwań, delikatnie rzecz ujmując.
Wiek - NAS
Alkohol - 46%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/62939/double-cask
291 - The Irishman
Zapach - właściwie nieistniejący, trochę taki owocowo-cukierkowy.
Smak - landrynkowy, słodki i płaski, z nutami jabłek i gruszek.
Finisz - krótki, słodki, masa krówkowa.
Ocena - 2/10 -
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/43681/nas
292 - Dalmore 12
Zapach - przesiąknięty trocinami bimber, czereśnie w likierze.
Smak - płyty wiórowe, trochę sherry, generalnie to równie nieciekawa jak 15yo.
Finisz - herbata, nieco drewna.
Ocena - 2/10 - dobra, ja już odpadam.
Wiek - 12
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/36685/12-year-old
Cóż, spróbowałem kilkanaście obecnych podstawek. Najciekawsze okazały się, o dziwo, Glen Scotia i Inchmurrin. Kilka było jeszcze do w miarę beznamiętnego wypicia, cześć była niesmaczna, ale tylko jedna prawdziwie odrzucająca i nie dająca się dopić. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie dużo gorzej. W nagrodę, następnym razem poleję sobie chyba coś dobrego :mrgreen:
Miejscem imprezy była Villa intrata, uroczy pałacyk z początku XX wieku, położony przy pałacu Jana III Sobieskiego. Koszt wstępu w sumie standardowy jak na takie imprezy - 70zł. Lista whisky dostępnych do spróbowania w cenie była wcześniej opublikowana przez organizatora i zawierała, wyłączając blendy, około 25 pozycji, głównie najprostszych banałów. Zachęcał jednak napis, jakoby dostępnych miało być ponad 500 różnych single maltów. Lwia część oczywiście za kupony. Do tego zaplanowano kilka mało ciekawych masterclassów.
Jeszcze trochę o miejscu: lokalizacja bardzo ładna, zwłaszcza że wyłączając 15 minutowe oberwanie chmury, pogoda dopisała. Oprócz samego pałacyku, do dyspozycji był namiot, w którym zlokalizowano większość stoisk, oraz wystarczających rozmiarów trawnik, na którym postawiono leżaki, pufy i ławki. Do tego niewielka scena, na której całkiem przyjemnie grała jakaś kapela. Całość tworzyła bardzo schludne, kameralne wrażenie. Niestety na krańcu warszawskiego świata, więc czekała mnie ponad godzinna przeprawa komunikacją, żeby tam dotrzeć. Ponadto, czerwcowy weekend i strategiczna lokalizacja obok warszawskiego "Lemingradu" sprawiły, że frekwencja dopisała całkiem nieźle. Inna sprawa, że gros osób które przyszły, o whisky miała pojęcie oględnie mówiąc niewielkie, za to bardzo chętnie nastawiała kieliszki po "darmowe". Efektem było to, że już koło 16 niektórzy mieli trudności z utrzymaniem się w pionie. W ogóle odniosłem wrażenie, że pewna część przyszła dla podkreślenia swojego statusu, "bo dobro łyski lejo". Ot, koncertu posłuchać, najeść się, zapalić cygaro i nażłopać.
Na wejściu dostawało się kolejny standard - kieliszek z Krosna. Spersonalizowany logiem tego konkretnego wydarzenia, więc za to plus. Nie ma się tu do czego przyczepić, bo szkło spełniało swą rolę. Dodatkowo, smycz i "uprząż" na kieliszek, które pozwalały spokojnie powiesić go sobie na szyi, gdzie wisiał w pozycji pionowej, co nie do końca wyszło na festiwalu M&P sprzed kilku tygodni, gdzie kieliszki dyndały sobie w którą tylko stronę chciały.
Przechodząc już do meritum: głównym obszarem single maltowym był namiot o powierzchni około 60m2, gdzie stłoczono właściwie wszystkie stoiska, poza Diageo i burbonami od Jim Beama, które wystawiły swoje własne pawilony na świeżym powietrzu. Pokrótce i po kolei - w namiocie na samym wejściu, w strategicznej lokalizacji, rozstawiono olbrzymie stoisko z szampanami. Szampanów było 6, wszystkie na kupony. Dalej, Glenmorangie. Do spróbowania w cenie biletu trzy banały, za kupony najnowsza Millsean, 18yo, 25yo i Signet. U Ardbega jeszcze nudniej. 10yo, Uigeadail, Corryvreckan i Dark Cove. Przy czym tylko 10yo w cenie biletu. Przy obydwu markach, cała para poszła w wyszukane, interesujące stoiska, sztuczne żyrafy, ciężkie łańcuchy, zdjęcia fal, fikuśne wykończenia itp. Jedziemy dalej. M&P. Kilka kastratów od Loch lomond, John Paul i Glen Scotia. Ani jednego Glendronacha, Kilchomana, czy Springbanka. Na plus, że większość pozycji dostępna w cenie biletu. Przy stoisku Whisky&Wine place, dostępne były chyba wszystkie butelki, które normalnie stoją sobie w tym sklepie w kąciku degustacyjnym. Było kilka ciekawszych rzeczy (m.in. kilka Flora&Fauna), ale niestety odniosłem wrażenie, że w połowie ich butelek zostały już tylko zwietrzałe splutki, pozostałości po sklepowych degustacjach. Z perełek Dailuaine 34, Tomatin 30 i Caledonian 40 (co ciekawe o 50zł tańszy, niż na stoisku Diageo). Podobnie bogatą ofertę miał Pinot - duża selekcja Arranów, Balblair, Bruichladdichów, trochę blendów i rumów. Butelek dużo, ale chyba ani jednej prawdziwie unikatowej (najciekawsze co dostrzegłem, to nowy Black Art i jakiś nowy Octomore), z kolei nawet największe banały trzeba było nabywać za kupony. Największe oblężenie przeżywało stoisko Diageo. Do spróbowania około 6-8 butelek, kilkanaście podstawek za dodatkowe 1-2 kupony i kilka naprawdę ciekawych butelek. Były nawet tegoroczne Brora i Port Ellen (ich ceny to oddzielna kwestia). Nie bardzo rozumiem jednak polityki, jaka stała za wycenieniem dramów niektórych rzeczy. Caol Ila 30yo za 50zł. Ok, pełna butelka kosztuje około 500€. Tymczasem, Clynelish Select Reserve (500€), Dalwhinnie 25(350€) i Pittyvaich 25(250€) zostały wycenione na 100zł za drama. Dlaczego? Nie wiem.
Do tego stoisko z kraftową czekoladą, z kraftową kawą i dwa stoiska z cygarami, przez które niestety festiwal przestał być festiwalem whisky w pełnym tego słowa znaczeniu. Panowie goście tak zasmrodzili powietrze, że jakakolwiek degustacja stawała się bardzo trudna. Co gorsza, ludzie chodzili z tymi cygarami dosłownie wszędzie, włazili do namiotu z whisky, do pałacyku... W dodatku ktoś stwierdził, że zapach whisky i grilla na pewno będą ze sobą bardzo dobrze współgrać, więc i takie stoisko zawitało na imprezie. Co prawda w pewnej odległości od reszty wystawców, ale i tak przy podmuchu wiatru czuć było jedzeniem. A wystarczyło wydzielić chociaż jedno pomieszczenie degustacyjne, gdzie jasno i klarownie napisać: Tu nie palimy cygar. Tu nie wcinamy karkóweczki. Od razu byłoby lepiej. Zabrakło mi też jakichś lepszych stolików z normalnymi krzesłami, gdzie można by sporządzić notatki z degustowanych trunków. Tak, trzeba to było robić na kolanie.
Kolejną rzeczą do skrytykowania są masterclassy. Weźmy przykładowo Ardbeg-Glenmorangie. W menu: Original, Lasanta, Signet, Milsean, 10yo, Dark Cove. Cena - 150zł. Trzy na sześć prezentowanych whisky są dostępne w cenie biletu. Pozostałe trzy kosztują po 10-20zł za drama. Reszta masterclassów wyglądała podobnie. Ten czynnik do zdecydowanej poprawy.
Pochwalić muszę za to szczodre lanie "na wynos" przez większość wystawców. W związku z niemożliwością poważniejszej degustacji przez wszechobecny dym cygarowy, postanowiłem, że ciekawsze rzeczy wezmę do domu, a na miejscu skupię się na przeglądzie obecnych podstawek. Panowie na stoiskach, a nawet szefowie tychże bez mrugnięcia okiem nalewali pełne 50ml, a nawet 55 (aż pod korek) za cenę 20ml. W ten sposób można się było zaopatrzyć np we wspomnianą Caol Ilę 30 za 50zł, Taliskera 30yo i 25yo za 30zł każdy, Glenmorangie Signeta za 20zł, a Quarter Century 25yo za 45zł. Brora była chyba za 200, a PE za 250.
Podsumowując, Whisky Days to impreza, która chyba nie bardzo umiała się określić. Z jednej strony nie było tak zupełnie podstawowo, ba, pojawiło się nawet kilka wypasów, z drugiej, odniosłem wrażenie, że to nie do końca ja byłem targetem. Nie żebym miał jakieś wielkie oczekiwania przed tym weekendem, ale na przyszły rok jest sporo rzeczy do dopracowania - jeśli jednak idziemy w whisky i degustację, to wywalić, albo wydzielić jeden, bardzo odległy róg ogrodu na cygara i mięso z grilla, szampany także wykopać na ubocze, zadbać o ciekawsze masterclassy, może dodać jeszcze kilka ciekawych butelek. Jeśli z kolei stawiamy na przaśny, grillowo-whiskowy weekend, to nie mam zastrzeżeń, tylko po co reklamować się jako "najwięksi w Polsce", najlepsze targi itd. Nie powiem, gdy odrzuciłem fakt, że idę na degustację, bawiłem się nawet nieźle.
Tak więc już nie przedłużając (w ogóle ciekawe, czy ktoś doczytał do tego momentu), zaopatrzywszy się w ciekawsze rzeczy na wynos, wilanowskie tortury czas zacząć:
279 - Singleton of Dufftown Spey Cascade
Zapach - miód, kwiaty, nawet przyjemny.
Smak - tłustawy, miodowy. Pusty, lecz nie odrzucający.
Finisz - płatki kukurydziane, miód, pieprz.
Ocena - 2/10
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/58420/spey-cascade
280 - Singleton of Dufftown Sunray
Zapach - pomarańcze, karmel, tektura.
Smak - słodkawy, miodowy i płaski z nutami wanilii i burbona.
Finisz - rozgrzewający, miodowy.
Ocena - 2/10
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/53641/sunray
281 - Singleton of Dufftown Tailfire
Zapach - słodycz karmelu, zboże i w sumie tyle.
Smak - landrynkowy i ostry, nijaki.
Finisz - pikantny, zbożowy i mało ciekawy
Ocena - 2/10
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/54596/tailfire
282 - Dalmore 15
Zapach - trociny, mokry papier, delikatne perfumy.
Smak - płaski, nieciekawy, o smaku ścierki i mokrego drewna
Finisz - trochę wanilii, pieprz, alkohol.
Ocena - 2/10 - mam wrażenie, że co kolejna whisky to gorsza.
Wiek - 15
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/36789/15-year-old
283 - Talisker Skye
Zapach - delikatnie morski i torfowy, karmelowy z nutką tektury.
Smak - czuć nawet coś fajnego, ale znowu - pod spodem płaska i jałowa. Trochę słony, lekko torfowy, słodki malt.
Finisz - pieprz, sztuczny aromat waniliowy.
Ocena - 3/10 - o tym, jak złe są opisywane whisky niech świadczy fakt, że NASowy Talisker jak na razie wygrywa.
Wiek - NAS
Alkohol - 45,8%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/64105/skye
284 - Bunnahabhain 12
Zapach - o, jak na 12 letnią podstawkę to nawet niezły. Maślane ciasteczka, odrobina czekolady, chyba nawet delikatne nuty sherry.
Smak - płaski, ale bez złych nut. Kremowy, rumowy, lekkie sherry.
Finisz - cynamon, zboże, kakao.
Ocena - 3/10 - i Bunna12 wysuwa się na prowadzenie w tym groteskowym wyścigu.
Wiek - 12
Alkohol - 46,3%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/77779/12-year-old
285 - Deanston Virgin Oak
Zapach - obrzydliwie tekturowy, jałowy, sztucznie karmelowy.
Smak - mokra szmata, ohydny bimber, wilgotna płyta wiórowa, pustka.
Finisz - delikatnie słodki, na szczęście prawie nieistniejący.
Ocena - 1/10 - gdzie jest pojemnik na zlewki?
Wiek - NAS
Alkohol - 46,3%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/20331/virgin-oak
286 - Glenmorangie Lasanta
Zapach - landrynkowy, nieco owocowy, słodki, nawet znośny.
Smak - odrobinę sherrowy, miodowy, cukierki pomarańczowe. Nie są to szczyty degustacyjne, ale przez gardło przechodzi.
Finisz - pieczone jabłka, kwaskowe owoce.
Ocena - 3/10
Wiek - 12
Alkohol - 43%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/56807/lasanta
287 - Glenmorangie Quinta Ruban
Zapach - przyjemnie owocowy, słodki i delikatny. Prosty.
Smak - owocowo-zbożowy, cukierkowy, nieco ciekawszy od poprzednika.
Finisz - średniej długości, z wanilią, bitą śmietaną.
Ocena - 3/10
Wiek - 12
Alkohol - 43%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/56808/quinta-ruban
288 - Jura Origin
Zapach - jałowy, z delikatną nutą perfumowanego torfu i karmelu.
Smak - słony, tekturowy, odrzucający.
Finisz - karmelowy, kartonowo-torfowy.
Ocena - 2/10
Wiek - 10
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/44884/10-year-old
289 - Inchmurrin 12
Zapach - rodzynki, zielone jabłka, brzoskwinie.
Smak - ponownie jabłka i rodzynki, ale też nutka benzyny i kwiatowość, które powodują, że nawet da się to degustować. Nie jest też tak płaska jak większość z powyższych.
Finisz - jabłka, perfumy, rodzynki.
Ocena - 3/10 - szczerze mówiąc, myślałem, że będzie o wiele gorzej.
Wiek - 12
Alkohol - 46%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/72657/12-year-old
290 - Glen Scotia Double Cask
Zapach - coś się dzieje. Dużo owoców, przypraw, kwiatków. Ponownie paliwo, trochę drewna,
Smak - tłusty, trochę alkoholowy. Rodzynki, morele, cukierki.
Finisz - bardzo słodki - cukier biały i bita śmietana.
Ocena - 3/10 - no więc jak na razie prowadzą whisky z dwóch destylarni, co do których nie miałem dużych oczekiwań, delikatnie rzecz ujmując.
Wiek - NAS
Alkohol - 46%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/62939/double-cask
291 - The Irishman
Zapach - właściwie nieistniejący, trochę taki owocowo-cukierkowy.
Smak - landrynkowy, słodki i płaski, z nutami jabłek i gruszek.
Finisz - krótki, słodki, masa krówkowa.
Ocena - 2/10 -
Wiek - NAS
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/43681/nas
292 - Dalmore 12
Zapach - przesiąknięty trocinami bimber, czereśnie w likierze.
Smak - płyty wiórowe, trochę sherry, generalnie to równie nieciekawa jak 15yo.
Finisz - herbata, nieco drewna.
Ocena - 2/10 - dobra, ja już odpadam.
Wiek - 12
Alkohol - 40%
WB - https://www.whiskybase.com/whisky/36685/12-year-old
Cóż, spróbowałem kilkanaście obecnych podstawek. Najciekawsze okazały się, o dziwo, Glen Scotia i Inchmurrin. Kilka było jeszcze do w miarę beznamiętnego wypicia, cześć była niesmaczna, ale tylko jedna prawdziwie odrzucająca i nie dająca się dopić. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie dużo gorzej. W nagrodę, następnym razem poleję sobie chyba coś dobrego :mrgreen: