03-11-2015, 10:55 PM
U mnie pierwszy SM to był Arran 10yo i przyznam szczerze, że kupiłem go dla dołączonym dwóch glencairnów bo strasznie mi się podobały.
Przedtem oczywiście piłęm blendy z colą - w sumie do dzisiaj to robię jak jest jakieś większe picie. SM traktuje raczej degustacyjnie i w małych ilościach. Mam wrażenie, że przy takiej intensywności aromatów przeholowanie może być dotkliwe dla użytkownika.
Piłęm zazwyczaj Famous Grouse, Grantsa, Teachersa i Balentyne. Moja wiedza była taka, że są to rozwodnione SM, ale czułem jakiś respekt, aby spróbować SM. Jak chciałem coś lepszego to kupowałem blendy premium i w sumie mam ich jakieś 20 sztuk w kolekcji ( w tej chwili w osobnej szafie - arystokracja wypoczywa w drugiej :-)
I długi czas bałem się próbować SM , bo myślałem w taki sposob:
"Lubie herbatę, ale czy tak naprawdę chciałbym pić esencje ?
Nawiasem mówiąc ten Arran mnie nie przekonał i później przekonał mnie duet Glenlivet/Glenfiddich. I do dzisiaj mam sympatie do tych marek, pomimo że są inne lepsze...
Przedtem oczywiście piłęm blendy z colą - w sumie do dzisiaj to robię jak jest jakieś większe picie. SM traktuje raczej degustacyjnie i w małych ilościach. Mam wrażenie, że przy takiej intensywności aromatów przeholowanie może być dotkliwe dla użytkownika.
Piłęm zazwyczaj Famous Grouse, Grantsa, Teachersa i Balentyne. Moja wiedza była taka, że są to rozwodnione SM, ale czułem jakiś respekt, aby spróbować SM. Jak chciałem coś lepszego to kupowałem blendy premium i w sumie mam ich jakieś 20 sztuk w kolekcji ( w tej chwili w osobnej szafie - arystokracja wypoczywa w drugiej :-)
I długi czas bałem się próbować SM , bo myślałem w taki sposob:
"Lubie herbatę, ale czy tak naprawdę chciałbym pić esencje ?
Nawiasem mówiąc ten Arran mnie nie przekonał i później przekonał mnie duet Glenlivet/Glenfiddich. I do dzisiaj mam sympatie do tych marek, pomimo że są inne lepsze...