02-01-2015, 09:38 AM
ron napisał(a):ad.1 - Tomek współczuję ci tej walki. Ale jak sądzę nie da się pogodzić wody z ogniem. Mam nadzieje, że nie poparzysz się i nie utopisz. A może nie jest tak źle ?
Jakiej walki? Nie przesadzaj. To zabrzmiało jakbym był jakimś męczennkiem Nic z tych rzeczy. Jedyna niewielka niedogodność to to, że tutaj jestem/byłem trochę traktowany jak bowowiec, a tam jak koleś ze SmakWhisky.
cubus napisał(a):forum SmakWhisky jest zdecydowanie bardziej przyjazne dla początkującego whiskopijcy niż BOW.
Zdecydowanie się z tym zgadzam. Dlatego też jak zaczynałem, byłem też tutaj. Mieliśmy trochę szczęścia, że w kilku zaczynaliśmy w podobnym momencie i łatwiej oraz szybciej mogliśmy próbować większej liczby butelek. Bez komentarzy, że to co pijemy to syf i kupa. I uważam, że tego typu komentarze są bardzo szkodliwe dla tamtego forum, gdyż przez to liczba nowych, aktywnych użytkowników jest taka niewielka (jak Rafał zauważył kiedyś w poście, uznał tamto forum za "wymarłe"). Co z drugiej przekłada się pozytywnie na SmakWhisky, gdyż zyskuje nowych użytkowników
cubus napisał(a):Wiem, że wiele osób nie uważa internetu za część rzeczywistości a traktują to jako zupełnie wirtualną, nie związaną z rzeczywistością sferę. Ja po części ze względu na pracę żyję w sieci więc dla mnie zachowanie osób w internecie jest równoznaczne z zachowaniem w rzeczywistości.
Tu się zdecydowanie nie zgadzam. Anonimowość internetowa czasem wyzwala z ludzi najgorsze cechy, które czesto nie wychodzą wogóle w rzeczywistości. U mojego młodszego brata dochodzi do sytuacji, że pije z kumplami przez skypa. Ja sobie takich internetowych degustacji nie wyobrażam, bo głównie chodzi o żywe towarzystwo.
cubus napisał(a):Tomku, masz prawo bronić swojego drugiego (pierwszego?) domu ale pozwól wyrazić opinię innym.
Właśnie trwa taka dyskusja, więc każda opinia jest cenna i dobrze że każdy ma własną. Sam, po niezbyt miłym przyjęciu na tamtym forum, jadąc na pierwsze spotkanie byłem pełen obaw (zresztą nie tylko ja, jak rozmawialiśmy kiedyś o pierwszych razach). Ale okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Z wieloma osobami jesteśmy "na telefonie", a jak jestem w innym mieście to też staram się z kimś spotkać i pogadać.