Liczba postów: 1,567
Liczba wątków: 19
Dołączył: Mar 2013
Reputacja:
0
...cytując reklamę Glenliveta. Przekładając to na naszą skalę, to jest temat na krótkie przedstawienie od czego zaczęła się wasza przygoda z whisky. Gdzieś spróbowaliście waszego pierwszego single malta, ktoś wam polał na jakiejś imprezie, dostaliście na urodziny, czy może gdzieś coś usłyszeliście, że dobre i sami sobie kupiliście?
Ja jestem dość świeżym adeptem (na dzień dzisiejszy przez moje gardło przepłynęło dokładnie 30 różnych sm), więc i historia nie będzie zbyt długa i ciekawa.
Od zawsze lubiłem coś zbierać. :mrgreen: 9 miesięcy temu zainteresowałem się różnymi alkoholami, oraz koktajlami. Nakupiłem sobie podstawowych składników, a jako że istnieją takie drinki jak Rob Roy, Rusty Nail, Manhattan, czy Ward Eight to i w różne whisk(e)y musiałem się zaopatrzyć. Już wcześniej zdarzyło mi się ją sporadycznie pić, ale było to tylko na imprezach. Wiadomo, dżony, lub dżak, oczywiście z lodem i kolą. W każdym razie zaopatrzyłem się w litr Passporta i Jim Beama (bo najtańsze).
Kilka miesięcy później, jako whiskey irlandzką kupiłem sobie Bushmillsa original i zasmakowało mi picie go solo. Poczytałem sobie w związku z tym o prawidłowym sposobie picia whisky i ogólnie zacząłem się nią bardziej interesować. A stąd już tylko krok do odkrycia single maltów.
Mój pierwszy malt nie jest niczym szczególnym, biorąc pod uwagę, że większość ludzi zaczyna od Speyside. Glenlivet 12, podarowany mi na gwiazdkę. Potem ze strefy wolnocłowej w Szwajcarii przywiezione podstawki Pulteneya i Laphroaiga (w których się od razu zakochałem) i wtedy już ruszyło z kopyta. W ciągu tych 4 miesięcy od początku 2013 spróbowałem jak już napisałem wcześniej 30 różnych sm i nie mam zamiaru na tym poprzestać.
Liczba postów: 223
Liczba wątków: 7
Dołączył: Feb 2013
Reputacja:
0
Hmm, nie wiem czemu ten wątek jest martwy
Moje pierwsze SM pamiętam doskonale, impreza u kumpla z pracy (Szkota). To były dawne, dobre czasy gdy wiele się piło i mało śniło
Bunna 12 YO oraz Balvenie 12 YO DoubleWood. To Balvenie uznawałem wtedy z mistrzostwo świata Następną whisky SM, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie to był Talisker 10YO, podczas organizowanej dla mojej firmy degustacji whisky gdzieś na integracji mazurskiej.
Kompletnie nie pamiętam co tam jeszcze więcej było (był ku temu powód bo z ok. 80 osób na tej degustacji większość mało pozytywnie się odniosła do trunków, zostawiając nietknięte kieliszki ) ale ten Talisker mi tak posmakował, że wkrótce kupiłem sobie całą butelkę. No i tak się wszystko zaczęło....
Liczba postów: 14
Liczba wątków: 1
Dołączył: Oct 2013
Reputacja:
0
przedwczoraj po raz pierwszy degustowałem SM-y. Bushmill 10y, Dalmore 12y, Jura Superstition i Caol Ila 12y. Wrażenia rosły w podobnej kolejności.
Liczba postów: 377
Liczba wątków: 19
Dołączył: Feb 2013
Reputacja:
0
jak już Ci posmakowały to nie ma odwrotu
Liczba postów: 14
Liczba wątków: 1
Dołączył: Oct 2013
Reputacja:
0
No niestety tak-pisze niestety, bo to jednak kasa.................A to tylko "wersje podstawowe"
Liczba postów: 4,996
Liczba wątków: 156
Dołączył: Apr 2020
Reputacja:
3
mamak11 napisał(a):przedwczoraj po raz pierwszy degustowałem SM-y. Bushmill 10y, Dalmore 12y, Jura Superstition i Caol Ila 12y. Wrażenia rosły w podobnej kolejności.
Idziesz w dobrym kierunku
Mój pierwszy SM, to był Dalwhinnie. Nie był przypadkowym wyborem, a selekcją po przeczytaniu mnóstwa artykułów na temat whisky, a w szczególności informacji dla początkujących.
Generalnie zaczęło się tak. Pamiętaj, że dostałem na urodziny Tullamore Dew. Pomyślałem sobie, o coś innego niż JW, JD etc. Pomyślałem, że spróbuję się przemóc do wypicia bez mieszania tego. I jak przeszło, to zasięgnąłem informacji, dopiero wtedy, na temat jak się pije, jak się produkuje, dlaczego każda jest inna itd. Wtedy natrafiłem właśnie na podział, co było głównym bodźcem, do zgłębiania wiedzy i próbowania. Wydaje mi się, że dopóki ktoś nie wie, w jaki sposób się produkuje i z czego, to dla niego każda whisky będzie tylko whisky. Im głębiej w informacje na temat tego, że blend jest mieszaniną singli i rozkładania tego dalej na czynniki pierwsze (o ile można tak napisać) podążając przez Singla kończąc na casku, tym człowiek bardziej się wciąga, rozumie i smakuje. Przychodzi taki moment, że po dojściu do caska, okazuje się, że można dalej rozkładać to na czynniki pierwsze, a mianowicie na poszczególne nuty I tka dalej i tak dalej.
I tego Dalwhinnie, podstawkę piłem jako pierwszego SM, do tego kupionego przeze mnie (całą butelkę) a wraz z nim miniaturkę Glenmorangie Original. To było z około 5 lat temu
Liczba postów: 14
Liczba wątków: 1
Dołączył: Oct 2013
Reputacja:
0
Pierwsza z wymienionych to prezent. Pozostałe natomiast to już mój "świadomy" wybór, ograniczony troszeczkę "promocją w Makro. Faktycznie trochę poczytałem o SM-ach. Starałem się o możliwie szeroki dobór smaków i stylów. Wciągające.........
Liczba postów: 2,355
Liczba wątków: 97
Dołączył: Apr 2013
Reputacja:
8
[quote="mamak11"]" promocją w Makro".quote]
Zakazane słowo
Liczba postów: 14
Liczba wątków: 1
Dołączył: Oct 2013
Reputacja:
0
Liczba postów: 287
Liczba wątków: 13
Dołączył: Sep 2014
Reputacja:
0
Ciekawi mnie czemu taki temat umarł tak szybko. Czyżby członkowie forum nie byli skorzy do zwierzeń ?
Tak więc wznawiam temat z ciekawości od czego zaczynaliście jeżeli chodzi o SM. Jak wyglądały Wasze początki z SM, jak to się stało, że po nią sięgnęliście? Czy ta pierwsza SM była przypadkowa czy to przemyślany wybór?
Moją pierwszą SM, był The Glenlivet 12. Nawet jak rozmawiałem ostatnio ze znajomymi to każdy z nich wymienił ją, jako pierwszą. Kiedy po nią sięgnąłem byłem po przerobieniu niemalże wszystkich blendów, które można było dostać na półkach hipermarketów. Kupiłem ją na Święta Bożego narodzenia i był to wybór zdecydowanie przypadkowy. Ponieważ blendy piłem zazwyczaj tylko z lodem, tak też zrobiłem z Glenlivet i od razu poczułem różnicę. Później chciałem spróbować innych SM, które można było dostać w hipermarkecie czyli: Glenmorangie 10, oczywiście Glenfiddich 12, Cardhu 12 i Bushmills 10. Jednak to Glenlivet 12 i Bushmills 10 pozostawały przez długi czas "miłością mojego życia". Piłbym je pewnie w błogiej nieświadomości do dzisiaj, bo nie interesował mnie wtedy alkohol na tyle aby czytać o nim coś więcej, ale pewnego dnia w moje ręce dostała się whisky Black Bottle. Ten blend urzekł mnie od samego początku swoją innością, dymnym zapachem i smakiem. Nic dziwnego skoro przy jego produkcji wykorzystywane są destylaty z Isla. To był przełom. Wtedy zacząłem dochodzić czemu ta whisky smakuje inaczej niż inne, które piłem. I tak się wciągnąłem. Nie muszę dodawać, że nie wróciłem już do Glenlivet 12
|