Żadnego. Jeśli chodzi o bałtyckie, to Polska robi najlepsze. Może będą jakieś amerykańskie, ale na nie trzeba brać kredyt hipoteczny. Lwowski porter jest przyjemny, ale bardziej przypomina podwójnego koźlaka, niż rasowy porter. Był też jakiś ciekawy od Czechów, ale teraz z głowy wypadła mi nazwa.
A żywiecki porter faktycznie, kiedy go nie piłem, to zawsze miał żelazisty posmak.
Bo żywiecki porter jest z Cieszyna, a oni tam niestety mają problemy z metalicznym posmakiem - to samo jest z Brackim. Inny problem z Żywcem porterem to to, że zazwyczaj jest bardzo młody, gdy trafia do sklepów. Przyjemny robił się dopiero pod koniec daty przydatności, a nawet sporo po niej.
A jeśli chodzi o portery to faktycznie jesteśmy czołówką światową. Choć i tak mam wrażenie, że to co produkują teraz, to trochę niższa jakość. Szczególnie jak porówna się to choćby z porterem Królewskiego czy Dojlidów.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://mojedegustacje.blogspot.com">http://mojedegustacje.blogspot.com</a><!-- m -->
Wiem o tym. Ale na przykład Grand Champion 2013 też był z Cieszyna, a tam problemu metaliczności nie zanotowałem.
Co do wymienionych przez Ciebie porterów, to mam wrażenie, że działa tu trochę co innego: sentymentalny mechanizm pod tytułem "kiedyś wszystko było lepsze". Umocniony jeszcze dodatkowo faktem, że dana marka zniknęła. Idealny przykład można zaobserwować w internecie: masę ludzi łkających o powrót sikowatego EB, którzy już wyłkali powrót sikowatego 10.5. Bo przecież to takie dobre piwa były. Na pewno teraz chleją to nieszczęsne 10,5 na hektolitry.
Sam zresztą zaobserwowałem ten mechanizm u siebie. Dwa lata temu zachwycałem się Namysłowem i Perłą. Zastanawiałem się, jak oni mogą robić tak dobre piwo za niecałe trzy złote. Ku mojemu przerażeniu, zaobserwowałem, jak z miesiąca na miesiąc, jakość wyrobów tych dwóch browarów raptownie pikuje w dół. Nagle Perła zaczęła śmierdzieć izopentenylomerkaptanem (skunks), Namysłów zaczął zajeżdżać starym masłem. Z sentymentem wspominałem "dawne dobre czasy", gdy można było wybrać się w ciepły, letni dzień z kumplem na rower, pojechać nad rzekę i raczyć się zimną Perełką. Zastanawiałem się dlaczego tak się stało i czułem żal do browaru, do piwowarów, do firmy.
Na dzisiejszy dzień, od pół roku nie kupiłem żadnej Perły i od prawie roku nie sięgnąłem po wyroby Namysłowa. Jednak należy zadać w tym momencie pytanie: czy te browary na serio tak obniżyły swoje loty? Szczerze mówiąc nie sądzę. Po prostu ja stałem się bardziej świadomym piwoszem i wymagającym klientem. Zacząłem poznawać nowe style, sięgać po lepsze wyroby. Zapewne Perła zawsze tak śmierdziała, ale ja uważałem, że to "fajny chmielowy zapaszek".
Jeszcze mocniej ten mechanizm działa w przypadku browaru Konstancin. Zamknięto go w 2013, a ja bardzo miło wspominam jego wypusty. Chciałbym teraz, kiedy o piwie coś niecoś wiem, zweryfikować swoje podejście.
Tak więc zmieszać należy mniejszą znajomość tematu sprzed kilku lat, połączyć to z nieistniejącymi już markami, a całość pokropić faktem, że te kilka(naście) lat temu było się młodszym i miało się mniej zmartwień i bum! sentymentalne "kiedyś wszystko było lepsze" gotowe.
W przypadku whisky masz to samo. Ludzi narzekających, że "kiedyś Glenfiddich 15 to była pyszna whisky, a nie taki płyn do spryskiwaczy jak dzisiaj". Zapewne była bardzo podobna do dzisiejszej, ale po prostu wtedy jeszcze nic lepszego nie wypili.
Wiadomo, jest dziś większy popyt, a beczek tylko tyle co pan Bóg stworzył, wobec tego siłą rzeczy jakość się obniży. Wątpię jednak, że dzisiejszy Lagavlin 16 jest jedynie zdatny do picia, a Lagavulin sprzed dekady rozbijał skalę.
To raczej nie sentymenty Pamiętam, jak spróbowałem portera Dojlidy (był chyba z 5 lat po terminie), i byłem już wtedy dość dobrze obyty z różnymi piwami. I on naprawdę zrobił na mnie wrażenie.
A ze wspomnianym Konstancinem ja mam bardzo dobre wspomnienia, ale tak mniej więcej do 2012 roku. Był okres, że zaczęli warzyć nowe piwa (np. Dawne), i wtedy to były naprawdę świetne rzeczy. Później pojawiło im się chyba jakieś zakażenie w browarze, i co podejście do piwa, to kwas. Ostatnie podejście robiłem właśnie w 2013 chyba, i nawet pasteryzowane piwo 3 miesiące przed terminem było kwaśne... Napisałem do browary, nawet dostałem paczkę na przeprosiny (z 6 piw chyba tylko 2 kwasy...), ale niesmak pozostał. Tym większy, że przez jakiś czas mieszkałem może ze 4 km od browaru, i z ogromną satysfakcją piłem ich piwa, "wspierając swoje".
Oczywiście jakieś tam sentyenty zawsze będą, ale ja staram się je w miarę możliwości weryfikować. I faktycznie sporo rzeczy nie smakuje "jak kiedyś". Dobrym przykładem są te prostsze piwa belgijskie - kiedyś robiły spore wrażenie, teraz - po wypiciu setek różnych innych - są już nieco bardziej pospolite.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://mojedegustacje.blogspot.com">http://mojedegustacje.blogspot.com</a><!-- m -->
Namysłów zaczął pikować od kiedy zaczęli go sprzedawać na całą Polskę. Mam tam kolesia i parę lat temu jak był dostępny w zasadzie tylko w Namysłowie i okolicach był dużo lepszy. Ilość nie poszła w jakość.
Tomek napisał(a):Namysłów zaczął pikować od kiedy zaczęli go sprzedawać na całą Polskę. Mam tam kolesia i parę lat temu jak był dostępny w zasadzie tylko w Namysłowie i okolicach był dużo lepszy. Ilość nie poszła w jakość.
Zgadzam się. Miałem go wówczas okazje spróbować za namową koleżki, byłem sceptyczny na początku, ale miał rację - bardzo dobre piwo wówczas.
Obecnie omijam
Z ostatnio spróbowanych
Albert (American Weizen) - Browar Wąsosz - 8,5/10 - bardzo udane piwo, przyjemny posmak chmieli amerykańskich połączony z bananami. Fajne zbalansowanie, bo często ejdnak dominują w tym stylu chmiele amerykańskie, a tu jak dla mnie jest w sam raz.
Eris (Belgian India Ale) - Browar Olimp - 7/10 - szału może nie zrobiło, ale bardzo dobre i pijalne piwo co u nich jest czasem problemem
Koźlak Pszeniczny - Browar Amber 7,5/10 - bardzo fajny zapach, lekko karmelowe i bananowe i na końcu wyczuwalna dopiero moc koźlaka. Bardzo trudny styl do uwarzenia. Może nawet na 8 zasłużył w sumie. Mam duży sentyment do tego stylu po tym jak zrobiła go PINTa. Mimo, iż ciężka przeprawa była z nalewaniem i potrafiły wybuchnąć to smak rekompensował trudy :mrgreen:
Nie jest to złe piwo, ale jakościowo bardzo nierówne; jedna warka jest świetna, inna capi kiszoną kapustą i nie zawiera chmielu. Mam nadzieję, że trafiłeś na tę lepszą.
Ja dziś wypiłem Dr Brew Molly IPA. Jedno z lepszych AIPA jakie wypiłem w ogóle. A wypiłem ich (nie licząc IIPA, APA itd) jakieś 25 różnych. Polecam gorąco.